Spotkania orła z półksiężycem: poselstwa i przymierza, walki i dyplomacja, transakcje i podróże. Relacje polsko-tureckie na przestrzeni wieków dr Elżbieta Wiącek

Rzeczypospolita graniczyła z Imperium Osmańskim pośrednio (przez lenna) lub bezpośrednio przez 400 lat (od końca XIV w. do końca XVII w.) Sześć wieków sąsiedztwa sprawiły, że Polska i Turcja zostały powiązane unikalnymi w skali Europy wielowymiarowymi więziami. Łączyły je ważne analogie: oba mocarstwa były wieloetniczne i wielowyznaniowe, a ich gospodarki obu państw były zdominowane przez rolnictwo. Pod względem tolerancji Rzeczypospolita i Imperium Osmańskie wyróżniały się w XVI i XVII wieku na tle Europy, stając się schronieniem dla różnych prześladowanych grup religijnych. Mieszkający na ziemiach polskich Tatarzy nie tylko nie byli zmuszani do porzucenia islamu, ale podlegali jurysdykcji religijnej Istambułu. Oba państwa były przez kilka stuleci ojczyzną największych społeczności żydowskich na świecie, obie diaspory utrzymywały intensywne kontakty[1].

W polskiej historiografii i pamięci historycznej relacje Rzeczypospolitej z Imperium Osmańskim są nierzadko postrzegane przez pryzmat Polski jako przedmurza chrześcijaństwa (Antemurale christianitatis). Co prawda wyrażenia  tego użył po raz pierwszy papież Leon X w stosunku do Królestwa Chorwacji (w liście z 1519), ale już wiek później za sprawą papieża Innocentego XI ta chlubna wówczas nazwa przylgnęła także do naszego kraju. W całej nowożytnej Europie popularny był gatunek literacki zwany „turcykami” lub „turczykami”, wśród których autorów – polskich – zasłynął w XVI wieku Stanisław Orzechowski. Autorzy „turczyków” przypisywali Turkom upodobanie do tyranii  i celowo ich demonizowali i dehumanizowali w celu mobilizacji szlachty do celów wojennych. Postrzeganie „Turka” jako synonimu „Innego” to jednak tylko część prawdy – w relacji Polaków do mieszkańców Imperium Osmańskiego od początku towarzyszyła ambiwalencja.

Warto podkreślić, że żadne państwo w Europie nie wysłało tyle poselstw do Wielkiej Porty co Polska. Warto też przypomnieć, że już w roku 1414 kiedy Polska nawiązała pierwsze kontakty dyplomatyczne z Osmanami, odrzuciła także jednocześnie ofertę wspólnej antymuzułmańskiej krucjaty, wystosowanej przez króla Czech i Węgier. W tym samym czasie rektora Akademii Krakowskiej, Paweł Włodkowic przedstawił na soborze w Konstancji traktat, w którym uznał, że istnieje możliwość pokojowego współistnienia państw chrześcijańskich i niechrześcijańskich. Włodkowic, mimo że był kapłanem katolickim, zdecydowanie przeciwstawiał się nawracaniu „niewiernych”/ infidelis / siłą. W odpowiedzi Krzyżacy oskarżyli Jagiełłę o sojusz z Osmanami i Tatarami przeciwko zakonowi i państwom chrześcijańskim.

Wiedzę o tym najwcześniejszym poselstwie do sułtana Mehmeda I czerpiemy z kronik Jana Długosza. Co znamienne, król Władysław Jagiełło jawi się w tej relacji nie jako fanatyczny krzyżowiec, lecz jako pragmatyczny polityk, traktujący Turcję jako równorzędnego partnera, z którym można zawierać dwustronnie obowiązujące umowy. Polska szlachta zawsze była przeciwna władcom głoszącym hasła antytureckiej krucjaty. Władysław Warneńczyk, władca Polski i Węgier, poległy w 1444 r. w bitwie pod Warną był uważany przez szlachtę za króla, który zasłużenie poniósł klęskę gdyż złamał  traktat pokojowy. Filip Buonaccorsi, włoski humanista zwany Kallimachem, zatrudniony na dworze Kazimierza Jagiellończyka (w charakterze wychowawcy synów królewskich) pisząc o wyprawie warneńskiej obwinia o monarsze krzywoprzysięstwo papieskiego legata Giuliana Cesariniego. Kallimach także podkreśla, że większość polskich dostojników zalecała królowi honorowanie zawartego z sułtanem pokoju. Troski o utrzymanie dobrych stosunków z Wysoką Portą dowodzi także późniejsza o niemal wiek relacja posłów polskich, wysłanych w 1530 roku na dwór Sulejmana Wspaniałego, który z roku na rok zdobywał kolejne ziemie, a w 1529 po raz 1 oblegał Wiedeń. W obliczu zagrożenia ze strony zwycięskiej armii osmańskiej nie dziwią zapewnienia posłów, że dołożą wszelkich starań, żeby sułtan pozostał w przyjaznych relacjach z ich królem. W relacji tej czytelnika może rozbawić tragikomiczny epizod. Królewskim prezentem dla sułtana były między innymi drapieżne szlachetne ptaki: sokół, jastrząb i białozór wyszkolone do polowań, w których lubował się sułtan. Niestety najcenniejszy z podarków dyplomatycznych – białozór – rzadki ptak myśliwski – nie przeżył trudów podróży. Zdesperowani posłowie postanowili i tak dowieźć ptaka do Stambułu, choćby martwego, aby dowieść hojności Zygmunta Starego: wzięliśmy ze sobą umarłego, którego jednak Ibraim baszy ukażemy. (Ibrahim pasza – wielki wezyr; list do kanclerza wielkiego koronnego Krzysztofa Szydłowieckiego)

Powyższe starania zostały uwieńczone sukcesem. Polska była pierwszym państwem, które podpisało z Osmanami w 1533 r. wyjątkowy traktat o przyjaźni (nie na 10 lat jak wymagał tego szariat, tylko na okres życia obu władców). W tym czasie duże wpływy na dworze Sulejmana Wspaniałego miała Roksolana/ Hurrem. Żona sułtana prowadziła korespondencję z Jagiellonami – wówczas przypadek wyjątkowy w Europie. Próbowała razem z Boną Sforzą doprowadzić do małżeństwa Zygmunta Augusta z francuską księżniczką. Relacje polsko-osmańskie były wówczas jedne z najlepszych w historii. Andrzej Frycz Modrzewski w swoim dziele  „O poprawie Rzeczypospolitej” (1551) chwali Turków za sposób prowadzenia sztuki wojennej a także ich obyczaje: rozsądne i praktyczne wykształcenie dzieci oraz skromność kobiet. Czytelnika może zaskakiwać, że humanista w pełni popiera zasadę zakrywania twarzy przez kobiety, pytając retorycznie: „po cóż ta, która połączyła się z mężem związkiem wierności małżeńskiej, ma zawierać znajomość z innym?”. Wyraża także przekonanie, że miejsce kobiety jest w domu , a mężatkom nie godzi się chodzić na zabawy bez zgody męża.

Niektóre relacje polskich posłów ujawniają wszelako trudności z akceptacją osmańskich obyczajów. W opisie z 1640 roku – poseł Wojciech Miaskowski nazywa serwowany na sułtańskim dworze obiad ironicznie nazywa „drapaniną”,, bo „nikomu noża nie dano”..

Szczególnie ciekawym dokumentem dotyczących stosunków polsko-tureckich są pamiętniki Samueli Plisztynowej Proceder podróży i życia mego awantur. Zapiski te obalają za jednym zamachem wiele stereotypów: ukazują bowiem niezwykle samodzielną kobietę, która w 1 połowie 18 wieku prowadzi w Istambule udaną karierę lekarki dam sułtańskiego haremu i umie skutecznie bronić swych interesów przed sądem szariackim wygrywając jako Polka katoliczka proces, który wytoczyła czterem osmańskim wojskowym. Umiała też dochodzić swoich praw w innych sytuacjach: „w Stambule jest wielki zakaz, żeby wina nikt nie pił i dlatego częsta i stroga warta chodzi. I naszła warta na nasz pojazd i naleźli flaszkę pełną wina. Ale mnie Bóg salwował łaską swoją i strój mój polski, żem się ekskuzowała, żem jest chrześcijanką i nie turecką poddanką, profesji mijej doktorką, i tak mnie wolno puścili”.

Ważną rolę w polsko-tureckich kontaktach handlowych i dyplomatycznych ogrywały też grupy etniczne i wyznaniowe mieszkające po obu stronach granicy: Żydzi, Ormianie, Karaimi, Tatarzy. Żydowski lekarz króla Zygmunta Augusta, Salomon Aszkenazy, przeszedł na służbę Mehmeda Sokollu, najwybitniejszego wielkiego wezyra w historii Imperium. Po śmierci ostatniego z Jagiellonów, Aszkenazy wrócił do Polski i odegrał istotną rolę w lobbingu wśród szlachty na rzecz wyboru na tron protureckiego króla Francji Henryka Walezego. Drugim ważnym dla lobbystą podczas następnej elekcji wygranej przez Stefana Batorego był lennik Osmanów i dyplomata – Żyd Yasef Nassi.

Rzeczypospolita była jedynym krajem zachodnim po którym bez ograniczeń mogli podróżować kupcy muzułmańscy. Dla porównania – w Wenecji stworzono dla nich getto ( dosłownie 1 budynek), którego nie mogli opuszczać bez zgody władz miasta.  Rozwój wybranych polskich miast był związany z położeniem na szlakach handlowych prowadzących do Imperium Osmańskiego. Polskie miasta ustanowiły ścisłą współpracę z miastami osmańskim np. Lwowa z Aleppo.

Sarmatyzm i Orient

Polsko-litewska szlachta podobnie jak węgierska była wyjątkowa w Europie pod względem absorbowania wpływów osmańskich i tatarskich: sztuki, uzbrojenia, organizacji wojskowej, mody i kuchni. Bez tych wpływów nie można wyobrazić sobie narodzin sarmatyzmu. W  jego ramach Polaków połączyło z Węgrami oraz Tatarami i Osmanami odwołanie się do tradycji stepowej i nomadycznej. Zdaniem Marii Janion orientalizacja kultury polskiej wynikała z poczucia bliskiego związku z kulturą wschodu a sarmackich strojów nie można traktować jako maskarady. Tożsamość polskich Sarmatów opierała się bowiem na nie na granicy między Wschodem a Zachodem, ale świadomym łączeniu na pograniczu różnych tradycji. Orientalizacja kultury polskiej wywoływała czasami oburzenie: Grzegorz z Sambora, profesor Akademii Krakowskiej i poeta, w poemacie „Częstochowa” opublikowanym w 1568 wzywał rodaków do opamiętania:

Jakiż strój wasz, broń jaka się stała?

Prawie turecką zda się Polska cała.

Wiarołomni rzucacie drogę Chrystusową,

Saracenów udając myślą, strojem, głową,

Czegóż okrutny Turku, lśniącą wstrząsasz zbroją?

Tobie podobna tłuszcza, sama chce być twoją.

 Ostrzeżenia poety trafiły w próżnię. Wiek później, podczas bitwy pod Wiedniem w 1683 król Jan III Sobieski rozkazał, aby każdy polski żołnierz przepasany był powrozem „ a to dla dystynkcji od Tatarów, którzy takowego stroju zażywają jako my”. W liście króla do żony pisanego po wygranej bitwie znajdujemy opis łupów zagarniętych w obozie wielkiego wezyra. W opisie tym Sobieski jawi się jako koneser sztuki i mody tureckiej, jakim był w istocie, zaopatrując się przez lata na Krymie. W oczach potomnych wojennymi trofeami o największej wartości okazały się tureckie namioty. W liczbie ponad 1000 sztuk trafiły one do Polski i weszły do militarnego i cywilnego użytku w domach szlacheckich i magnackich, wykorzystywane też w czasie polowań i uczt. Przenośna architektura szczególnie odpowiadała obyczajowości polskiej, to jest upodobaniu do biesiadowania „pod namiotem”.

W 18 wieku polski strój stał się manifestem politycznych sympatii Polaków do Imperium Osmańskiego. Polski szlachcic w kontuszu był podczas balów i maskarad w Europie Zachodniej umieszczany w jednym szeregu z Turkami czy Chińczykami. Dama francuskiego dworu pisząc o wjeździe poselstwa polskiego do Paryża w 1645 r. stwierdza, że jego przepych zatrącał o zbyt duże barbarzyństwo, a Polacy zdają się w nim naśladować bogactwa i wspaniałości sułtana.

Rzeczypospolita jako pomost między Turcją a Europą

Intensywność kontaktów dyplomatycznych i handlowych sprawiała, że Polska wyróżniała się na tle Europy pod względem znajomości j.tureckiego. Jan III Sobieski był w 17 wieku jedynym władcą niepodległego państwa chrześcijańskiego mówiącym na poziomie komunikatywnym w j.tureckim. Również w 17 wieku Franciszek Meniński opracował monumentalny, unikalny słownik j. tureckiego i oraz gramatykę osmańsko-turecką. W efekcie, w wiekach 16-18 Polacy odgrywali nierzadko rolę pośredników między światem islamu i chrześcijaństwa. Najważniejszą postacią był z pewnością Wojciech Bobowski alias Ali Ufki Bej – w 17 wieku naczelny tłumacz na dworze sułtana, muzykolog i kompozytor. Dzięki niemu po raz pierwszy muzyka osmańska została utrwalona w zapisie nutowym. Jego zbiory osmańskich utworów muzycznych mają bezcenne znaczenie dla dziedzictwa kulturowego Turcji. Bobowski był też twórcą bardzo oryginalnego Psałterza łączącego muzykę osmańską oraz protestancką. Jako pierwszy przetłumaczył na turecki Biblię i katechizm.

Kolejny świetny znawca języka i kultury tureckiej to Jerzy Franciszek Kulczycki, żołnierz Jana III Sobieskiego, który przekradł się do oblężonego przez Turków Wiednia i przekazując informację o planowanym ataku polsko-niemieckim, odwiódł cesarza od kapitulacji. Kulczycki otworzył we Wiedniu jedną z pierwszych kawiarni w Europie, upowszechniając nad Dunajem obyczaj picia kawy. W swoim lokalu obsługiwał gości odziany w turecki strój, podając im ciasteczka w kształcie półksiężyców.

Na początku 18 wieku, Stanisław Leszczyński, były król Polski, który znalazł schronienie we Francji, promował na Zachodzie architekturę zainspirowaną sztuką osmańską.

Konkluzje:

Nasze myślenie o Turcji jest wciąż powszechnie obciążone balastem mitologii narodowej z przełomu 19 i 20 wieku. Jej fundamentem są nadal dzieła Henryka Sienkiewicza i jego wizerunek okrutnego „Turczyna”. Sienkiewiczowskie okulary tak przylgnęły do naszych nosów, że często zapomina się, że w stosunkach Lehistanu i Wysokiej Porty zdecydowanie przeważały długie okresy pokojowego współistnienia a nawet współpracy, dyplomacja i handel. Wojny polsko-tureckie trwały zaledwie 25 lat.  W tym samym czasie Polska walczyła znacznie częściej ze Szwecją i Rosją. Pięknem języka sienkiewiczowskiej trylogii można się nadal zachwycać, ale okulary polskiego noblisty czasem warto zdjąć. Warto przypomnieć sobie że Turcja w zaliczała się w XIX wieku do nielicznych państw przychylnych narodowi polskiemu i jego niepodległościowym aspiracjom. Warto też pamiętać, że udział żołnierzy tureckich w walkach na froncie galicyjskim w latach 1916-1917 miał dość istotny wpływ na przebieg wielkiej wojny w tej części Europy. Pobyt Turków w Galicji miał też szczególne znaczenie symboliczne a nawet mistyczne dla narodu polskiego żyjącego pod zaborami. Przez 100 lat bowiem Polacy znajdowali pocieszenie w przepowiedni ukraińskiego wieszcza Wernyhory, która głosiła, że Polska odrodzi się „po tym jak Turek napoi konia w Wiśle”. Obecność XV Korpusu Armii Osmańskiej w Galicji można łączyć ze spełnieniem się tego proroctwa, gdyż już rok po wycofaniu się z tych terenów tureckiego żołnierza, Polska rzeczywiście odzyskała niepodległość. Kwatery żołnierzy osmańskich na cmentarzu Rakowickim w Krakowie dotrwały do końca lat 50-tych ubiegłego wieku, zaś pobyt Turków w Krakowie przyczynił się – za sprawą orientalisty Tadeusza Kowalskiego  – do powstania najstarszej w Polsce turkologii.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Jakie jest obecnie miejsce tureckiego dziedzictwa w polskiej tradycji, pamięci zbiorowej i kulturze?  Czy jest wypierane, niechciane, Czy przeciwnie- wciąż żywe i na nowo ustanawiane?

Facebook: Polonia w Turcji: 1670 członków Stowarzyszenie Polonii w Stambule powołuje miesięcznik “Lehistan Sokağı”. Chcielibyśmy, aby ta gazeta stała się głosem wszystkich Polaków związanych zarówno ze Stambułem jak i z Turcją.

Będziemy publikowali artykuły o rozmaitej tematyce – m.in. informacyjnej, historycznej, coachingowej, psychologiczno-poradniczej, kulinarnej, wywiady, opowiadania i wiersze. Nowością będzie również dział „Nowonarodzonych dzieci” oraz rubryka dotycząca ogłoszeń i listów od czytelników.

Turkoholicy, Turcja w Sandałach, Kocham Turcję, TURCJA -MÓJ KAWAŁEK NIEBA

http://prawymsierpowym.pl/index.php/2015/07/przedmurze-chrzescijanstwa/

Polska ma jedno zadanie. Nie dać się wciągnąć w tę gierkę, która nakazuje przyjmować obcych. Obecna polityka państw UE prowadzi do zagłady chrześcijanPodkopywane są wszystkie wartości, na których Europa powstała, a te wartości nierozerwalnie związane są z wiarą.

Wypowiedzi tego typu dowodzą, że idea przedmurza jest nadal żywa w polskiej tradycji.

[1] Np. Lekarzem nadwornym kilku Jagiellonów był Izaak Ben Abraham, pełniący ponadto funkcję dyplomaty

Krzycki i relacje polsko-tureckie Opracowanie dr Leszek Barszcz

  1. 1524 r. – najazd turecki i tatarski w celu wymuszenia rozejmu na królu Zygmuncie.
  2. Wrzesień 1524 r. – legat Klemensa VII kardynał Burgio namawia króla do antytureckiej krucjaty i udania się na Węgry w celu wsparcia króla Ludwika.
  3. Krzycki odradza królowi z kilku powodów:
  • brak spokoju w kraju,
  • wysokie koszty ratowania Węgier,
  • brak gwarancji sukcesu,
  • Zygmunt odmówił udziału w krucjacie i wysłał na Węgry Krzyckiego i Jana Wieczwińskiego.
  1. Październik 1524 r.:
  • na sejmie w Budzie zachęca skłócone stronnictwa węgierskie do pojednania, zgody;
  • wzywał do zabezpieczenia granic, ponieważ Węgry były zbyt słabe, by prowadzić wojnę a nawet się bronić;
  • namawiał do unikania wojny i zawarcia pokoju z Solimanem (z Turcją);
  • przedtswił raport królowi o sytuacji na Wegrzech, był tak pesymistyczny i krytyczny, że na przełomie stycznia i lutego 1525 r. postanowiono wysłać poselstwo do Turcji;
  • Krzycki zauważył, że na Węgrzech panuje powszechna nienawiść do Niemców, a Turków mają za przyjaciół, gotowi są nawet iść z nimi na Niemców.
  1. Po powrocie z Węgier Krzycki wydaje mowę Kallimacha wzywającą do antytureckiej krucjaty. Była to przebiegła rozgrywka, ponieważ Krzycki grał teraz kartą turecką, by za chwilę usprawiedliwić hołd pruski.
  2. Wobec roszczeń papiestwa i cesarstwa przyśpieszono rokowania z Albrechtem. Prowadził je Krzycki i w ten sposób odrzucono roszczenia papiestwa i cesarstwa, Natomiast konieczność przeprowadzenia sekularyzacji tłumaczył Krzycki m.in. koniecznością pomocy Węgrom (zakon krzyżacki stanowił zagrożenie i król nie mógł wspierać Ludwika).

1526 r. – klęska Węgier pod Mohaczem i śmierć króla Ludwika:

  • Krzycki przeciwko unii personalnej z Węgrami z powodów zbyt wielkich kosztów podnoszenia kraju z ruiny;
  • pokój z Turcją musiałby być zawarty za wszelką cenę, a to byłoby nie do przyjęcia;
  • w listopadzie udaje się z misją na Węgry, by nieoficjalnie starać się o koronę; wszystkich uprzedził jednak Jan Zapolya;
  • Krzycki wezwał króla do zacieśnienia związków z królem Janem, przeciwko tym, którzy niegodnie przeciwko niemu spiskują (Habsburgowie);
  • Na Węgrzech usłyszał po raz kolejny pogróżki Austriaków pod adresem Polski, grożono atakiem Wasyla na Litwę (na wezwanie Wiednia), jeżeli Polacy nie wycofają się z Węgier;
  • Wg Criciusa Polska tym bardziej powinna wspierać Zapolyę, który był kartą w naszych rękach umożliwiającą rozbicie sojuszu moskiewsko-niemieckiego;
  1. W kwietniu 1528 r. dociera do Polski wiadomość, że Hieronim Łaski bez zgody króla i podkanclerzego Tomickiego zawarł układ z Turcją przedłużający o 10 lat zawieszenie broni. Wywołało to wielkie oburzenie i chciano ukarać Łaskiego, ale w jego obronie stanął Krzycki, odwlekając karę. Gdy ruszyła turecka ofensywa, zjawił się w Polsce Hieronim Łaski cały przebrany za Turka, opowiadał o sukcesach i wyprawie na Wiedeń. Wykorzystał to Zapolya i jego zwolennicy w Polsce.
  2. 1530 r. zjazd w Poznaniu
  • negocjacje pokojowe w sprawie Węgier,
  • gra na czas posłów austriackich wzywających do antytureckiej krucjaty;
  • Krzycki kompromituje ich, przedstawiając dowody potajemnego znoszenia się Ferdynanda z baszą Belgradu;
  • zwolennicy pokoju z Turcją zyskują mocne dowody dwulicowości niemieckiej;
  1. Październik 1532 r. :
  • Piotr Opaliński udaje się do Turcji, by prosić nie o rozejm, lecz o trwały „wieczysty” pokój;
  • Krzycki pisał 14 kwietnia 1533 r.: „Albowiem takie co kilka lat zawieranie rozejmu nic innego jak tylko podejrzenie u niego wzbudzają, że szuka się sposobności do wystąpienia przeciwko niemu, lecz i obecne czasy to wymagają, by każdy troszczył się o swe sprawy według konieczności niż godności.”
  • 21 kwietnia 1533 r. pisał: „Z listu Waszej…”

IX Wieczór z Krzyckim

IX Wieczór z prymasem Andrzejem Krzyckim
10 września 2016 r.
,,Andrzej Krzycki a stosunki polsko-tureckie”

Program

Część I

„Z listów wielu osób dowiedziałem się, że pan poseł W.K. Mości zawarł znakomicie pokój z Turkiem, co mnie niezmiernie pocieszyło, to bowiem ponad wszystko i tu, i na Węgrzech zalecałem,”

List A. Krzyckiego do króla z 14 IV 1533 r.

  1. Cricius mąż miły muzom – recytacja wierszy Andrzeja Krzyckiego przez Olgierda Łukaszewicza.
  2. Andrzej Krzycki jako jeden z inicjatorów zawarcia traktatu pokojowego z 1533 roku – wprowadzenie dr Leszek Barszcz.
  3. Spotkania orła z półksiężycem: poselstwa i przymierza, walki i dyplomacja, transakcje i podróże. Relacje polsko-tureckie na przestrzeni wieków– dr Elżbieta Wiącek (UJ).
  4. Występ laureata Turnieju Recytatorskiego Literatury Staropolskiej Szymona Nowaczyka.
  5. Turcja – demokracja czy demokratura? Wybrane aspekty – prof. Wawrzyniec Konarski (UJ, Vistula).

Przerwa kawowa

Część II

Benefis Olgierda Łukaszewicza

Marian Niedźwiedziński i Wiejski Teatr Poezji „Kalina”

 

6 czerwca 2014 r. odbyła się jedna z najważniejszych uroczystości we współczesnej historii Krzycka Wielkiego. Było nią odsłonięcie tablicy upamiętniającej Mariana Niedźwiedzińskiego, wieloletniego dyrektora, działacza, ale przede wszystkim twórcę i kierownika Wiejskiego Teatru Poezji „Kalina” (1961-1986). Uroczystość zorganizowało Stowarzyszenie im. Andrzeja Krzyckiego przy współudziale nauczycieli i uczniów Zespołu Szkół w Krzycku Wielkim. Od początku organizatorów wspierali członkowie teatru i ich rodziny, którzy przynosili dokumenty i pamiątki związane z „Kaliną”, a także zamontowali tablicę na frontonie szkoły. Aktorzy teatru pod kierownictwem Wojciecha Marcinka przygotowali także krótki program artystyczny, by po 28 latach znowu pojawić się razem na scenie, w trzydziestą rocznicę śmierci założyciela teatru. Od tego momentu było już wiadomo, że odsłonięcie tablicy będzie dla naszej społeczności bardzo ważnym wydarzeniem.

Zaczęło się na cmentarzu

Przygotowujący się do spotkania i występu członkowie „Kaliny” postanowili odbyć ostatnią generalną próbę na cmentarzu, przy grobie Mariana Niedźwiedzińskiego, gdzie złożyli kwiaty i poprosili mistrza, by dał im znać, jeżeli ich recytacje byłyby nie takie, jak powinny. Zaraz też zaczęły się deklamacje tekstów Jacka Kaczmarskiego, m.in. Niech,  którym akompaniował na gitarze Paweł Marcinek.

Krwią niech szafuje – kto krew ma na zbyciu,
Krzyk niech podnosi – kto zapomniał mowy.
Zniszczeń niech żąda – kto w sobie ma nicość,
Niech głową w mur bije – komu nie żal głowy.

Zdaniem uczestników tej niezwykłej próby pan Marian zachował dostojne milczenie i nie dał im żadnego niepokojącego znaku, co było dla nich równoznaczne z tym, że zaakceptował poziom ich recytacji i pozwolił im wystąpić na uroczystości. Próba przy grobie mistrza przypomniała zebranym artystyczne szaleństwa ich młodości i uświadomiła im, że tkwią one w nich nadal i że niewiele się zmienili, mimo że:

Już nie chłopcy, lecz mężczyźni. Już kobiety, nie dziewczyny
Młodość szybko się zabliźni, nie ma w tym niczyjej winy
Wszyscy są odpowiedzialni, wszyscy mają w życiu cele
Wszyscy w miarę są normalni, ale przecież to niewiele
…ale przecież to niewiele.

I tak oto ta niezwykła próba przeszła do legendy „Kaliny” i Krzycka, podobnie jak anegdota o chlebie czy kocie w piecu, a jej współtwórcami byli W. Marcinek, H. Małecka, A. Majchrzak, K. Kurpisz, B. Marcinkowska, K. Kurpisz, H. Drobnik, E. Nowak, T. Mrozkowiak, I. Bura, U. Bura i P. Marcinek.

 Goście

 Inicjatywa Stowarzyszenia spotkała się z dużym zainteresowaniem środowiska lokalnego. Na uroczystość odsłonięcia tablicy licznie przybyli zaproszeni goście: Wójt Gminy Włoszakowice – Stanisław Waligóra, Sekretarz Gminy – Monika Klemenska, Przewodnicząca Rady Gminy – Irena Przezbór, dyr. GOK-u – Monika Lucerek, radna i Przew. Komisji Oświaty – Krystyna John, radny – Ryszard Nowak, przedstawiciel Starostwa Powiatu Leszczyńskiego – dr Krystian Maćkowiak, dyrektorzy zaprzyjaźnionych szkół: Zofia. Dragan – ZS w Bukówcu Górny, Tadeusz Górny – ZSO Włoszakowice, Mariusz Zakrzewski- ZS w Jezierzycach Kościelnych i Dariusz Walczak – ZS w Dłużynie, sołtysi wsi Krzycko Wielkie – Marzena Ratajczak, Krzycko Małe – Ewa Rzątkowska, Sądzia – Zenon Poloch i Boguszyn – Edmund Poprawa, a także ks. proboszcz Stefan Stachowiak, dyr. Miejskiej Biblioteki Publicznej w Lesznie Małgorzata Halec, instruktor teatralny Jan Głowinkowski, , zastępca przewodniczącego Leszczyńskiego Towarzystwa Kulturalnego – Barbara Głowinkowska, Prezes Zarządu Banku Spółdzielczego we Włoszakowicach – Dorota Grygiel, dyr. Delegatury KO w Lesznie Leszek Jan Szczepaniak, członkowie Stowarzyszenia im. Andrzeja Krzyckiego: Ryszard i Alicja Wielebscy, Halina Florek, Agnieszka Rozwens, Maria Beczkiewicz, Lilianna Budzińska, Maria Piskorz i Barbara Leszkowicz-Barszcz oraz byli nauczyciele krzyckiej szkoły: Ireneusz Rogacki, Marek Mania, Urszula Kubacka.

Szczególną grupę wśród zaproszonych osób stanowili członkowie Wiejskiego Teatru Poezji „Kalina”, którzy po raz pierwszy od rozpadu zespołu spotkali się w takim gronie: Wojciech Marcinek, Halina Kozłowska (Małecka), Andrzej Majchrzak, Krystyna Kurpisz, Bożena Marcinkowska, Kazimierz Kurpisz, Honorata Drobnik, Edward Nowak, Teresa Mrozkowiak, Paweł Marcinek, Iwona Kliś, Irena Bura, Urszula Bura, Eugeniusz Wolański, Józef Bortel, Stefan Marach, Barbara Krawczyk, Jan Sztor, Urszula Marach i Małgorzata Wośkowiak.

 „Rosła kalina liściem szerokiem…”

 Punktualnie o godzinie 13:00 rozpoczęła się uroczystość. Prowadząca Barbara Leszkowicz-Barszcz poprosiła o wprowadzenie sztandaru ZS w Krzycku Wielkim i odśpiewanie hymnu szkoły przez chór szkolny pod kierunkiem Mariusza Kowalczyka. Następnie uczennica Matylda Obiegała zarecytowała „Kalinę” Teofila Lenartowicza, jakże bliską członkom Teatru Poezji i ich kierownikowi:

Rosła kalina liściem szerokiem,

Nad modrym w gaju rosła potokiem,

Drobny deszcz piła, rosę zbierała,

W majowym słońcu liście kąpała…

 

Wraz ze słowami wiersza odżyły wśród zebranych wspomnienia i wzruszenia:

Biedna kalina znać go kochała,

Bo wszystkie swoje liście rozwiała,

Żywe korale rzuciła w wodę,

Z żalu straciła swoją urodę.

Po tych słowach głos zabrał dyr. Józef Sajbura, który przywitał wszystkich zebranych i podziękował im za tak liczne przybycie. Wspomniał również o Marianie Niedźwiedzińskim, dyrektorze placówki i pierwszym swoim pracodawcy. Następnie głos zabrał Prezes Stowarzyszenia im. Andrzeja Krzyckiego dr Leszek Barszcz. Już na początku stwierdził, że nie będzie to oficjalne przemówienie, ponieważ, M. Niedźwiedziński był wspaniałym człowiekiem, otwartym, życzliwym, spontanicznym i dlatego najlepiej uczci się go nie patetyczną przemową, ale słowem wypowiedzianym od serca, ponieważ na to pan Marian po prostu zasługuje.

Nie zebraliśmy się tu tylko po to, żeby odsłonić kolejną tablicę, zaliczyć kolejną uroczystość, ale by uczcić ludzi, którzy wraz z M. Niedźwiedzińskim kochali poezję, poświęcili lub związali z nią życie, niczego w zamian nie oczekując i nie żądając.  Nie dorobili się na tych recytacjach, nie zrobili karier, wystawiając się w dodatku raz po raz na szyderstwa i lekceważenie tych, którzy uważali się za „realistów” i twierdzili, że piękno, a zwłaszcza czczenie pięknych słów, nic nie znaczy. Ciężko żyje się w świecie, w którym poezja to tylko fanaberia a człowiek jej oddany to szaleniec. Przekonaliście się o tym po śmierci Mariana, kiedy okazało się, że nie ma miejsca na salę pamięci, że nie ma gdzie przeprowadzać prób i że nie ma komu wspierać organizowanego w Krzycku konkursu recytatorskiego. Do dziś pamiętam słowa nestorki teatru, pani Kurpiszowej, która żaliła się na brak zrozumienia i wsparcia. Bo czymże jest teatr i poezja, i recytujący ją człowiek?… Dlatego nasze Stowarzyszenie postanowiło uczcić M. Niedźwiedzińskiego, a wraz z nim aktorów Wiejskiego Teatru Poezji „Kalina” i powiedzieć Wam, zebranym tu członkom „Kaliny”, że Wasza praca miała sens a Wasze dokonania są pamiętane. Skąd jednak brał się entuzjazm Mariana, radość i miłość do poezji i młodzieży? Jedna z odpowiedzi kryje się w czasach wojny. Wtedy to był świadkiem potwornego losu dzieci, który nim wstrząsnął i zmienił go na zawsze. To głęboko przeżyte cierpienie, pogarda dla człowieka, z którą się zetknął na robotach, stygmatyzująca litera „P”, naszyta na ubraniu, uświadomiły mu wartość piękna i miłości. Może właśnie dlatego na szkole zamieścił słowa z wiersza Norwida „Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek”, a które musiały przypominać mu inne słowa wieszcza: Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: poezja i dobroć… i więcej nic…”

Nie myślcie Państwo, że dzisiejsza uroczystość to jednorazowe wystąpienie. Wręcz przeciwnie, ta tablica jest zwieńczeniem wieloletniej pracy członków naszego Stowarzyszenia. Już w 1994 roku miałem zaszczyt przygotować z kilkoma aktorami zespołu ostatni program związany z obchodami 700-lecia Krzycka Wielkiego. Poznałem wtedy osobiście Halinę Małecką, Wojtka Krawczyka, Stefanię Marach, Krystynę i Kazimierza Kurpiszów czy Bożenę Roszak. Opowiadali o sobie, „Kalinie”. Stefania Marach wraz z mężem przekazali mi swoje archiwa, dzięki którym zaznajomiłem się z dorobkiem wiejskiego teatru. Ich gest był dla mnie wyróżnieniem i jednocześnie zobowiązaniem, które dzisiaj zostaje spłacone. Zebrane wtedy doświadczenia wpłynęły na charakter mojego zainteresowania się prymasem Andrzejem Krzyckim, zwłaszcza żywe, niespotykane nigdzie indziej recytacje wierszy Krzyckiego zmieniły mój sposób ich postrzegania. Zapewne niektórzy z Was pamiętają, jak Stefania Marach recytowała Skargę Rzeczpospolitej…? W 2004 roku, kiedy wydałem książkę Andrzej Krzycki. Prymas, dyplomata, poeta, poświęciłem w niej fragment Wiejskiemu Teatrowi Poezji i Marianowi Niedźwiedzińskiemu. We wstępie dokonałem krytycznej oceny dorobku „Kaliny”, z której wynikało, że animatorzy, choć nie zawsze z właściwym wyczuciem promowali twórczość prymasa Krzyckiego, to i tak przysłużyli się popularyzacji tej postaci w lokalnym środowisku. Wartość ich dokonań zrozumiemy wtedy, gdy porównamy je z ówczesnymi, dostępnymi, pracami akademickimi, w których Andrzej Krzycki ukazywany był jako kłótliwy, złośliwy i zdemoralizowany dworak. Na przekór tym pracom w Krzycku przetrwała i była pielęgnowana myśl o wielkim prymasie i humaniście, dlatego Tryptyk alegoryczny (1964) czy Dialogi Criciusa o Rzeczypospolitej (1982) to teksty, do których nasze Stowarzyszenie wielokrotnie się odwoływało, wskazując w ten sposób na ukształtowaną przez „Kalinę” tradycję. Zauważcie Państwo, że nieprzypadkowo w czasie organizowanych przez nas „Wieczorów z prymasem Andrzejem Krzyckim” występują recytatorzy, przede wszystkim laureaci Turnieju Recytatorskiego Literatury Staropolskiej im. Andrzeja Krzyckiego, którego historia rozpoczęła się u nas w Krzycku, a wielu spośród Was było jego laureatami.

Kolejnym etapem naszych działań było opracowanie zgromadzonych archiwów, a zwłaszcza ich digitalizacja. Tego zadania podjął się Ryszard Wielebski, vice-prezes naszego Stowarzyszenia. Ratowaliśmy w ten sposób bezcenne dla naszego środowiska dokumenty, scenariusze i zdjęcia.

I w końcu przyszedł ten czas, kiedy Edward Baldys rzucił hasło, aby uczcić pamięć Mariana Niedźwiedzińskiego. Podchwycił je Ryszard Wielebski, który zobowiązał się do nadzorowania całego przedsięwzięcia związanego z zaprojektowaniem i wykonaniem tablicy. Agnieszka Rozwens podjęła się przygotowania inskrypcji. W tej sprawie zebrał się kilka razy Zarząd Stowarzyszenia, w czasie obrad którego dyskutowano i spierano się o historię, słowa, by w końcu wypracować to, co Państwo za chwilę zobaczycie. Cały Zarząd Stowarzyszenia (L. Barszcz, R. Wielebski, H. Florek, A. Rozwens i M. Piskorz) oraz wielu członków (A. Wielebska, B. Leszkowicz-Barszcz, M. Beczkiewicz) zaangażowało się w ten projekt i dziękuję wszystkim za to, co zrobili.

Po przemówieniu Prezesa Stowarzyszenia Barbara Leszkowicz-Barszcz poprosiła Kazimierza Kurpisza o zarecytowanie szczególnego wiersza. Zanim jednak to nastąpiło, K. Kurpisz powiedział kilka słów od siebie:

– Utwór ten kojarzy mi się ze śmiercią pana Mariana. Odwiedziłem go w szpitalu, chwilę rozmawialiśmy i po wyjściu pomyślałem o tym wierszu i słowach, które na zawsze utkwiły mi w pamięci wraz z obrazem chorego pana Mariana.

Po wysłuchaniu recytacji prowadząca poprosiła Wójta Gminy Włoszakowice – Stanisława Waligórę, syna Mariana Niedźwiedzińskiego – Lecha Niedźwiedzińskiego, aktora „Kaliny” – Kazimierza Kurpisza, dyrektora ZS w Krzycku Wielkim – Józefa Sajburę oraz Prezesa Stowarzyszenia im Andrzeja Krzyckiego – dr. Leszka Barszcza o odsłonięcie tablicy.

 Tablica

                              „Ukochał młodzież i poezję.”

                        Pamięci Mariana Niedźwiedzińskiego (29 V 1929 – 2 XI 1984)

                 dyrektora szkoły w Krzycku Wielkim, założyciela Wiejskiego Teatru Poezji      „Kalina”, pedagoga, społecznika, twórcy.

                            „… aby rzucone ongiś ziarno

nie sczezło, nie przepadło, nie zmarniało…”

„i cisza jakby Szopen przed chwilą zamilkł”

Pierwszą część uroczystości zakończył występ Haliny Małeckiej, znakomitej aktorki Teatru Poezji, która powiedziała, że musi zarecytować w tym miejscu, przy tablicy, ulubiony wiersz pana Mariana, ponieważ zawsze, kiedy się widzieli, prosił ją o ten utwór Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Czym byłaby dzisiejsza uroczystość – stwierdziła – bez tego wiersza, bez szalonego Gałczyńskiego i Niedźwiedzińskiego?

Na liściu dzikiego wina trudno jest zmieścić Warszawę
i gwiazdę Wenus nad nią, a jednak
w jakiejś trudnej podróży to on ci przypomni Warszawę
ten liść
na wszystkich kontynentach
we wszystkich miastach,
zaułkach
labiryntach.

Na liść dzikiego wina jak na mapę ojczyzny
patrzę tu węgiel, mówię; tu morze jak Kochanowski rozśpiewane,
a tutaj, mówię, góry, a tutaj równiny,
wszystko razem jak fotografia ukochanej;

ognie portów, lampy w oknach, maszyny i ludzie,
nasi ludzie, budowniczowie pogody,
i słońce, słońce, słońce, które przodem pójdzie
przez ogrody, ogrody, ogrody;

i wiatr, i wiatr w liście, i znów wyrażalna trudno
nuta, drzazga cudowna pod sercem samym.
Powiedz, skąd jesteś, nuto; powiedz, skąd płyniesz, nuto,
nuto-latarnio idąca przed nami.

To w niej, w tym błysku nagłym: twarz jakaś, chmura jakaś,
jakiś sierpień, dom, dzikie wino –
jak burza odetchniesz, lecz nie deszcz będzie płakać
to łzy twoje szczęśliwe popłyną;

gościńce złote wszystkie, rzeki wszystkie chóralnie
zejdą się w twoim sercu,
ziemia ciebie przyciągnie, księżyc ciebie dopadnie
i po polsku ci powie: „Dobry wieczór!”

A to jest dzikie wino. Rozszumiało się ono,
zestroiło głos do głosu w pieśni,
dzikie wino – dokoła; dzikie wino – noc wesoła;
krzyczą liście: „My tutaj jesteśmy,

nad tym oknem, nad tą lampą nie zagasłą,
rozgadane jak jesienna plucha –
jakich »Trenów«, jakich »Ballad i romansów«
można by się jeszcze w nas dosłuchać!”

O, dzikiego wina nocy, czarne blaski
rozsypane muzyką śnieżno-ciemną!
Nocy, w kóbrej jak w pokoju babki
i liść, i ptak, i gwiazda bawią się ze mną.

Osowieje liść, gdy mrok go najdzie,
ptak w gąszcz frunie, zaś gwiazda do nieba,
pokój babki zniknie, czas szumiący
swoje wody będzie toczył i rozlewał.

*
Ileż to lat, ileż to lat trzeba chodzić
po dniach, po nocach, po schodach, po piętrach,
do ilu łomotać drzwi, w ilu szukać
książkach, światłach, muzycznych instrumentach!

Po jakich drogach, co się w deszczu mylą,
zaplątują w niebieskich zachmurzeniach,
w ilu miastach z latarniami! o, w ilu
nieskończonych próbach, oczekiwaniach, doświadczeniach –

ażeby znaleźć jakieś jedno zdanie,
które do serca komuś wejdzie i zostanie,

parę słów ułożonych w dziecinny gwiazdozbiór,
a ten nad czyimś oknem będzie sunął świecąc
w noc zimową i powie ktoś: „Cóż, noc niebrzydka!”

Bo trudno jest za włosy chwycić treść wzburzoną,
rytm odmienny jak księżyc, ten sam księżyc, który
Beetoven z nieba zerwał i w sonatę wepchnął.

Bez białych plam

             Część drugą rozpoczęła Barbara Leszkowicz-Barszcz od przedstawienia przygotowanej przez siebie prezentacji: Teatr  Poezji „Kalina” i Marian Niedźwiedziński w „Kronice” i archiwaliach Stefanii Marach. Jej celem było przypomnienie i przybliżenie uczestnikom spotkania dorobku, stworzonego przez M. Niedźwiedzińskiego, teatru, poczynając od pierwszych, często zaangażowanych politycznie agitacyjnych przedstawień, a kończąc na najważniejszych artystycznych osiągnięciach zespołu. Droga prowincjonalnego, amatorskiego, wiejskiego teatru w PRL-u, zanim wybił się na niezależność repertuarową, wiodła przez akademie, okolicznościowe imprezy, konkursy recytatorskie czy przeglądy (zespołów wiejskich czy robotniczych), dlatego trudno było uniknąć, chcąc w ogóle występować,  przedstawień o charakterze propagandowym. „Kalina” jednak od początku zyskała specjalny status, ponieważ tym, co było w jej występach najwspanialsze, to sami ludzie. W teatrze występowały całe wielopokoleniowe rodziny, których najstarsi członkowie debiutowali na amatorskiej scenie jeszcze przed wojną. Teatr i poezja stawały się ich życiem, były w ich wydaniu czymś naturalnym i autentycznym. W grze czy recytacjach robotnika, rolnika, gospodyni, traktorzysty ówczesna propaganda słyszała głos dumnego chłopa, który podnosił się z kolan i z godnością patrzył w stronę lekceważących go mieszkańców miast (do tego resentymentu będzie często odwoływał się i sam Niedźwiedziński). Z kolei inteligencja dostrzegała w nich odżywanie arkadyjskiego i romantycznego mitu, w którym poezja zdaje się być czymś najbardziej naturalnym i prawdziwym, gdy płynie z serca ludu. Zarysowana przez Barbarę Leszkowicz-Barszcz sylwetka M. Niedźwiedzińskiego jawić się mogła początkowo jako postać niejednoznaczna, gdyż z jednej strony był to sekretarz partii, działacz społeczny, autor kilku propagandowych scenariuszy, z drugiej oddany ludziom, a zwłaszcza młodzieży, nauczyciel, instruktor i twórca. Tym jednak, co najbardziej przekonywało do M. Niedźwiedzińskiego były świadectwa żyjących i nieżyjących członków teatru, którzy wielokrotnie podkreślali, że nie byłoby teatru bez M. Niedźwiedzińskiego, który zarażał wszystkich swoja pasją i miłością do poezji. Zgodnie też twierdzili wszyscy, że był bardzo otwarty i szczery wobec ludzi, a dobro dziecka było zawsze dla niego na pierwszym miejscu, dlatego w swej pracy nie zwracał uwagi ani na własne zdrowie, ani korzyści. Słowa te potwierdzały także najważniejsze osiągnięcia artystyczne „Kaliny”, wśród których na szczególne wyróżnienie zasługują takie przedstawienia jak Pieczenie chleba czy Dialogi Criciusa o Rzeczpospolitej, świadczące o zwrocie w stronę tradycji i powrocie do źródeł.

Inną wartością związaną z teatrem, ale wymykającą się wszelkim kontekstom społeczno-politycznym, były osiągnięcia recytatorów, którzy w brawurowy sposób – zauważyła prelegentka – recytowali zwłaszcza poezję staropolską. W tym momencie zabrał głos Jan Głowinkowski. W swoim wystąpieniu przypomniał zebranym okoliczności powstania i rozgrywania pierwszych Wojewódzkich Konkursów Recytatorskich Literatury Staropolskiej im. Andrzeja Krzyckiego w Krzycku Wielkim. Jednym z laureatów był wtedy Kazimierz Kurpisz, który w czasie uroczystości przypomniał wiersz Criciusa Na cuchnącą kozłem starkę. Następnie przedstawiciele młodego pokolenia zaprezentowali collage tekstów Jana Andrzeja Morsztyna (Anna Lipowa) i napisany w gwarze bukowieckiej monolog Trumpka (Martyna Obiegała).

Po prezentacji Teatr  Poezji „Kalina” i Marian Niedźwiedziński w „Kronice” i archiwaliach Stefanii Marach głos zabrał Leszek Barszcz, który zwrócił zebranym uwagę, by na fenomen „Kaliny” patrzeć również w kontekście leszczyńskiego życia teatralnego lat 60-tych XX wielu, ponieważ „Kalina” jawi się jako istotny jego element. Nieprzypadkowo jednym z pomysłodawców założenia „Kaliny” był Jacek Małecki twórca Teatru Poezji „Quasimodo”, a najważniejszym jego animatorem Zdzisław Smoluchowski, założyciel leszczyńskiego Teatru Satyryków, znany folklorysta. „Kalina” była więc do pewnego stopnia inteligenckim projektem, ucieleśniającym inteligenckie mity dotyczące wsi i ludu, dlatego Krzycko stało się przez moment dla Leszna tym, czym Bronowice dla Krakowa (oczywiście z zachowaniem właściwych proporcji), to tu bowiem odbywało się nie legendarne wesele, ale pieczenie chleba, ukazujące odwieczność i świętość tej tradycji: „I chleb ze solą jest słodki, o słodki, jeśli człowiek przegłodzon, a zdrowiem trud osłodzon, jeśli sumienie spokojne, raz w raz nie łaje nas.”

Po wystąpieniu L. Barszcza prowadząca zaprosiła na scenę członków Teatru Poezji „Kalina”, którzy zaprezentowali, przygotowany specjalnie na tę okoliczność, montaż trzech tekstów Jacka Kaczmarskiego Nadzieja Śmiełowska, Mucha w szklance lemoniady i Niech:

Rozpryskiem kropli, psiej sierści dreszczem
Jak deszcz mijamy i – bez nas dnieje…
Jaką tu żywić nadzieję jeszcze?
Jaką tu jeszcze żywić nadzieję?

Że przetrawieni krzywdą – powstaną
Skruszą się ci, co na niej wyrośli;
Że można żrcą szyderstwa pianą
Otworzyć oczy sprawiedliwości?
Że pierwsza miłość będzie jedyną,
Że dobre chęci brukują – niebo,
Że woda może zmienić się w wino,
Kamień nie musi mylić się z chlebem?

By żyć – nie żywiąc ławic pętaków
I nadaremno nie wzywać nieba –
Trzeba wciąż żywić nadzieję jakąś,
Wbrew sobie – sobą żywić ją trzeba

Nadzieja Śmiełowska

Oliwnej lampy płomyk się wypalił,
W rodzynki się zmarszczyły winogrona.
Wbrew sobie, syty baśni, usnął kalif,
Za włos go szarpie małpka oswojona.

Śnij nieszczęsny, śnij szczęściarzu
O swej wierze i zwątpieniu,
Śnij o łasce, śnij o karze,
O oazie i pragnieniu.

…………………………………..

We śnie nie śpiesz się, masz czas
Snom daj płynąć, a nie płonąć
Śnij, jak śni się tylko raz
Swą maleńką nieskończoność

Mucha w szklance lemoniady

Krwią niech szafuje – kto krew ma na zbyciu,
Krzyk niech podnosi – kto zapomniał mowy.
Zniszczeń niech żąda – kto w sobie ma nicość,
Niech głową w mur bije – komu nie żal głowy.
Forsą niech szasta – kto się w forsie tarza,
Obietnicami – kto słowo ma za nic.
Klątwy niech ciska – kto nie czci ołtarza,
Niech bwluźni, kto żadnych nie uznaje granic.

A ty siej. A nuż coś wyrośnie.
A ty – to, co wyrośnie – zbieraj.
A ty czcij – co żyje radośnie,
A ty szanuj to, co umiera…

Niech

Występ „Kaliny” zakończył Wojtek Marcinek, który powiedział m.in.:

Ten tekst to jest składanka trzech wierszy Jacka Kaczmarskiego. Dlaczego Jacka? Moim zdaniem to największy poeta naszego pokolenia, może w jakiś tam sposób bardziej podobny do Andrzeja Krzyckiego, taki humanista XX w. rozpaczliwie poszukujący prawdy o człowieku i o sobie samym. Mający swoich przyjaciół, ale równocześnie pozostający w wielkiej samotności. Jesteśmy tutaj wśród Państwa po ponad 30 latach znów razem: „Już nie chłopcy, lecz mężczyźni. /Już kobiety, nie dziewczyny, /Młodość szybko się zabliźni, /Nie ma w tym niczyjej winy.” Mamy nadzieję, że dzisiejszy nasz przekaz nie jest pesymistyczny, bo przynosimy, mamy w sobie taką nadzieję i wiarę, że w naszym codziennym życiu, często szarym, przynosimy, co dane było nam przeżyć 30, 40 lat temu, wierząc, że to mimo wszystko w nas przetrwa i potrafimy przekazać to dalej. M. Grzeszczak napisał kiedyś słowa, które pamiętam jeszcze z czasów „Kaliny”, a które doskonale oddają to, co chcieliśmy Państwu przekazać: „człowiek rodzi się po to, żeby przejąć to, co jest najpiękniejsze do przyjęcia, i żeby tym, którzy przyjdą, dać to, co sam najpiękniejszego stworzył.”

Wojtek Marcinek podziękował w sposób szczególny członkom Stowarzyszenia im. Andrzeja Krzyckiego za ich zaangażowanie i inicjatywę, za organizację tak wspaniałej i wzruszającej uroczystości.

Po tych słowach organizatorzy zaprezentowali fragment Kroniki Filmowej poświęconej Wiejskiemu Teatrowi Poezji „Kalina”. Wielkie wzruszenie ogarnęło zebranych, gdyż wielu z nich po raz pierwszy mogło zobaczyć i usłyszeć nie tylko siebie grających na scenie, ale i przyjaciół, którzy już odeszli, a którzy przez moment znowu byli między nimi i wystawiali Pieczenie chleba. „Szanujmy ten chleb – mówiła z ekranu pani Łucja Kurpisz – i dzisiaj, żeby go nigdy i wam, i nam nie zabrakło.”

Po projekcji Kroniki Filmowej B. Leszkowicz-Barszcz poprosiła na scenę syna M. Niedźwiedzińskiego –  Lecha, który także przyłączył się do podziękowań, nie kryjąc wzruszenia, że może uczestniczyć w tak pięknej uroczystości. Jeszcze raz podziękował za zaproszenie i propozycję uświetnienia imprezy swoim występem. Artysta przygotował z tej okazji specjalny koncert, który był sentymentalną podróżą w czasy, kiedy w Krzycku w latach 60-tych zakładał big-beatowy zespół „Darmosze” czy hardrockowy „Uśmiech Hadesu” i grał z kolegami na młodzieżowych potańcówkach lub koncertował w czasie występów „Satyryków”. Znakomity występ zakończył oficjalną część uroczystości a goście udali się na poczęstunek i zwiedzanie wystawy Wiejski Teatr Poezji „Kalina” i jego twórca Marian Niedźwiedziński, którą przygotowały nauczycielki i członkinie Stowarzyszenia B. Leszkowicz-Barszcz i M. Piskorz.

 

Pan Andrzej

W czasie oglądania wystawy członkowie „Kaliny” zaczęli spontanicznie wspominać swoje występy, pana Mariana, pojawiły się anegdoty i dowcipy. Wśród opowiadających prym wiódł Andrzej Majchrzak, jeden z najlepszych aktorów „Kaliny” i leszczyńskich „Satyryków”. Wspominał m. in. księdza Marciniaka, który uczył go religii w najmroczniejszych czasach stalinizmu:

– W latach kultu Stalina miałem cały czas religię w szkole. Uczył nas wtedy ks. Marciniak. Miał on zawsze ostatnie lekcje i, wyobraźcie sobie, nikt nie uciekał, a przecież byli też uczniowie, którzy mieli różny stosunek do religii. Facet miał taki autorytet.

– W 1956 r. dostałem propozycję wyjazdu na studia do Moskwy. Odmówiłem i tak właściwie skończyły się moje możliwości studiowania w PRL-u.

– Moim popisowym numerem był fragment Pałacu Sprawiedliwości (Ludzi i cienie). Kiedy recytowałem go w 1962 r., to się dziwiłem, że mnie nie zamknęli. Paweł Marcinek, słysząc te słowa, szybko zaimprowizował scenę, na której wystąpili Edward Nowak i Andrzej Majchrzak. Panowie odegrali fragment swojej ulubionej w młodości sztuki:

– Czy pan wie, co to jest życie…. Co pan wie o monetach na wazach etruskich i szeleście starych rękopisów. Mógłbym godzinami nie tak opowiadać, by wyliczać, co zapomina świat…. Niech pan z tego nie rezygnuje. Niech pan nie gardzi życiem, nikt się nie dowie, że pan zdradził, tak jak nikt nigdy się nie dowie, że kazaliśmy pana spalić.

– Ja wiem, ty jesteś dialektykiem. Sadzisz, że historią można kierować. Ale zastanów się, może kiedyś, za sto lat, twoja klasa robotnicza zajmie miejsce burżuazji. Po co przyspieszać ten proces. Nie gub siebie dla może pięknej albo upragnionej, naiwnej idei. Czy nie słyszałeś o wielkich procesach i obozach tamtej zimy w Rosji? Czy sądzisz, że po wojnie tacy jak ty dojdą do władzy? To mrzonki, oni was oszukają…., to są romantyczni blagierzy

I ten oto wspaniały, zaimprowizowany występ, zakończył uroczystości związane z odsłonięciem tablicy poświęconej M. Niedźwiedzińskiemu i Wiejskiemu Teatrowi Poezji „Kalina”.

 

BARBARA LESZKOWICZ-BARSZCZ

 Teatr  Poezji „Kalina” i Marian Niedźwiedziński w „Kronice” i archiwaliach Stefanii Marach

 

Niektórzy lubią poezję

Niektórzy –

czyli nie wszyscy.

Nawet nie większość, ale mniejszość. Nie licząc szkół, gdzie się musi,

i samych poetów,

będzie tych osób chyba dwie na tysiąc…

 

To oczywiście słowa Wisławy Szymborskiej. Dzięki nim możemy się dziś poczuć gronem iście elitarnym, a Krzycko sprzed kilkudziesięciu lat określić mianem, jakim w jednym z artykułów został określony Marian Niedźwiedziński, zwyczajny człowiek, czyli fenomen, a więc Krzycko zwyczajna wieś, czyli fenomen… Widać tak jak w Księdze Rodzaju Duch unosił się nad wodami, tak obłok poezji, a może aura, unosi się nad Krzyckiem…

 

W artykule Poezja autentyczna M. Niedźwiedziński powiedział:

„Zespół założyłem w październiku 1961 roku, trochę na złość różnym sceptykom, twierdzącym, że taka forma jest dla wsi zbyt trudna, niekomunikatywna. Że możliwe są montażyki, Konopnicka, ale nie teatr poezji. Powiedziałem, że zrobię teatr. Nie wiedziałem jeszcze jak, ale wiedziałem, że mam na wsi dobrych recytatorów, ludzi wrażliwych na piękno poezji…”

Pani Stefania Marach, wieloletnia członkini Teatru Poezji „Kalina” w 1987 roku założyła wspomnieniową księgę, dokumentującą posiadane przez nią zdjęcia i archiwalia związane z Teatrem Poezji „Kalina”.

Jak napisała w pierwszych zdaniach, jej działalność rozpoczęła się w 1963 roku, czyli 2 lata po założeniu teatru, od recytacji, a później udziału w spektaklu Tryptyk alegoryczny (1964), na który składały się wiersze – epitafia i rozprawy Andrzeja Krzyckiego, dwa wiersze Klemensa Janickiego o Krzyckim i fragment moralitetu z XVI wieku Co żołnierz miał z trzech groszy.

„Kalina” miała już w tym czasie w swoim dorobku 4 znaczące premiery:

1961 – „Kalina” – czyli obrazki wiejskie – montaż wierszy i prozy od Reja do Staffa; scenariusz i reżyseria – Jacek Małecki

1962 – Ballada o matce żołnierskiej – montaż współczesnej poezji polskiej i radzieckiej; scenariusz Halina Winowicz, reż. Jacek Małecki, M. Niedźwiedziński

1963 – Barwy życia – montaż współczesnej poezji radzieckiej; scen. i reż. M. Niedźwiedziński ( I m. w przeglądzie wojewódzkim, wyróżnienie w przeglądzie centralnym

1964 – I nadszedł dzień dzisiejszy nowy – montaż współczesnej prozy i poezji polskiej; scen. I reż. M. Niedźwiedziński oraz liczne programy literackie i okolicznościowe, wystawiane dla swojego środowiska.

Tryptyk alegoryczny – (scen. i reż. M. Niedźwiedziński) został wystawiony w ramach II Wielkopolskiego Festiwalu Kulturalnego w 1964 roku, w  1965 roku na III Ogólnopolskim Festiwalu Amatorskich Teatrów Poezji w Koszalinie (1 – 6 lipca 1965 r.) Zespół z Krzycka został wyróżniony nagrodą w kwocie 2 tysięcy złotych.

W kolejnych latach „Kalina” wystawiła:

  • Opowieść o Rudym Motele (1965; montaż wierszy Josifa Utkina; scen. i reż. M. Niedźwiedziński);
  • Lata krzywdy (1966; montaż wierszy i prozy M. Konopnickiej; scen. i reż. M. Niedźwiedziński);
  • Kwiaty naszej ziemi (1966; montaż poezji ludowej i anonimowej, drukowanej w „Przyjacielu Ludu”; scen. i reż. M. Niedźwiedziński);
  • Chleb i kwiaty (1967; reż. M. Niedźwiedziński; II m. W przeglądzie wojewódzkim; udział w przeglądzie centralnym);
  • Rozwidnił się świat (1968; montaż prozy oparty na pamiętnikach młodego pokolenia wsi polskiej; scen. E. Bryll, Hanna Okraskowa; reż. M. Niedźwiedziński);
  • Żołnierska droga do Polski (1968; montaż współczesnej prozy i poezji polskiej).

Z okazji 25-lecia Polski Ludowej prezydia rad narodowych Leszna i Poznania przyznały doroczne nagrody m. Poznania i woj. poznańskiego za szczególne osiągnięcia w dziedzinie upowszechniania kultury. „Kalina” zdobyła nagrodę zespołową (20 tys. zł). W artykułach prasowych podkreślano, że Teatr Poezji „Kalina” jest niewątpliwie jednym z fenomenów kulturalnych Wielkopolski, ponieważ pracują w nim całe rodziny, bez względu na wiek, zawód i wykształcenie. Zespół nie korzysta z gotowych wzorców, często sięga do ludowej tradycji literackiej.

Pani Stefania pieczołowicie dokumentowała sukcesy członków „Kaliny” występujących w konkursach recytatorskich, jak np. I miejsce Haliny Małeckiej w eliminacjach powiatowych XVI Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego, II miejsce na ogólnopolskim konkursie recytatorskim z okazji Dni Poezji w Legnicy, gdzie rywalizowała  zarówno z amatorami, jak i studentami z Białegostoku, Gdańska, Poznania i Wrocławia.

W zgromadzonych przez p. Stefanię archiwaliach znajdują się artykuły prasowe poświęcone działalności M. Niedźwiedzińskiego, w których przedstawiony jest jako działacz, skupiający wokół siebie mieszkańców Krzycka w różnym wieku i różnej profesji, współtwórca scenariuszy przedstawień, wykorzystujących twórczość regionalnych poetów (Temat – Berwiński, Chleb i kwiaty), Sekretarz Komitetu Gromadzkiego Partii, wiceprezes Leszczyńskiego Towarzystwa Kulturalnego i Zarządu Oddziału Powiatowego ZNP, działacz krzyckiego Koła LZS, członka Powiatowej Komisji Oświaty i Kultury, człowieka odznaczonego Złotym Krzyżem Zasługi, Odznaką Zasłużonego Działacza Kultury, 1000-lecia Państwa Polskiego, indywidualną Nagrodą Wojewódzką w dziedzinie upowszechniania kultury, Postępu Pedagogicznego i wielu innych nadanych za wybitne osiągnięcia sportowe.

W 1968 p. S. Marach przyznano I miejsce w XIV Ogólnopolskim Konkursie Recytatorskim za wykonanie wiersza Szopen u Radziwiłła, a członkowie jury we wpisie do pamiątkowego dyplomu podziękowali za emocje, jakie recytatorka wywołała wśród słuchaczy i sądu konkursowego.

 

W roku 1969 „Kalina” wystawiła:

  • Temat – Berwiński (montaż prozy i poezji Ryszarda Berwińskiego; scen. i reż. M. Niedźwiedziński; III m. w przeglądzie wojewódzkim);
  • A czy znasz ty, bracie młody (montaż poetycki związany z 50 rocznicą Powstania Wielkopolskiego i 25 rocznicą PRL; scen. i reż. M. Niedźwiedziński);
  • Trud mój nie umrze ze mną (montaż poetycki poświęcony pracy nauczycieli; scen. i reż. M. Niedźwiedziński).

W 1970 roku:

  • A świat się pali, pali, pali… (montaż prozy wg powieści Artioma Wiesiołego „Rosja we krwi skapana” i wierszy współczesnych poetów radzieckich; scen. i reż. M. Niedźwiedziński;
  • On zmienił świat (montaż poezji i prozy poświęcony 100-tnej rocznicy urodzin Wł. Lenina; scen. i reż. M. Niedźwiedziński).

Kolejny zachowany przez p. Marach artykuł prasowy dotyczy przygotowań do widowiska poetyckiego o Krzysztofie Arciszewskim (1971) – arianinie związanym z Ziemią Leszczyńska. Przedstawienie zbiegło się z 10-leciem „Kaliny”. Scenariusz Z. Smoluchowski, reż. M. Niedźwiedziński. W tym roku wystawiono także ”O pięknej, słonecznej porze… (scen. M. Grześczak, reż. M. Niedźwiedziński).

W 1972 roku miała miejsce premiera programu słowno – muzycznego Współczesna muzyka i poezja (scen. i reż. M. i Lech Niedźwiedzińscy; I m. w przeglądzie wojewódzkim ZMW).

 

Po nagraniu radiowym i Kronice Filmowej pojawiło się w prasie wiele artykułów i reportaży o „Kalinie”. Mowa w nich o fenomenie fascynacji poezją, tradycjami kulturalnymi regionu, inspirującej roli M. Niedźwiedzińskiego i chęci bycia lepszym w tym, czym wypełnia się zwyczajne, pełne ciężkiej pracy życie na wsi, o bakcylu poezji, który opanował całe rodziny, np. rodzinę Piętów, o niesamowitej przemianie, jaka zachodzi w mieszkańcach Krzycka. (artykuł „Rosła kalina…)

 

W artykule Rymy w wiejskich zagrodach po raz kolejny dziennikarze przybliżają atmosferę spotkań recytatorów w krzyckiej szkole, wnikliwych przesłuchań nagranych recytacji przez państwa Niedźwiedzińskich, ważnych refleksji pana Mariana:

„Człowiek jest tyle wart, ile wart jest społecznie i nawet jeśli działa w pewnym sensie z egoizmu, z potrzeby własnej satysfakcji, to nie jest to niczym złym. Trzeba przecież czerpać radość z działania, trzeba cieszyć się wynikami swoich poczynań, trzeba czuć, że są one komuś potrzebne. A czyż nie warto pracować nawet całe 30 lat, by usłyszeć chociaż jeden tak powiedziany wiersz?”

Wszystkich, którzy zetknęli się z teatrem „Kalina”, urzekał autentyzm aktorów – amatorów. Irena Burowa mówiła: „Nam nie potrzeba kostiumów, dekoracji. Wystarczymy my sami”.

Efekty pracy teatru widoczne stały się także w potrzebie dyskusji nad spektaklami teatru telewizji, w odwiedzinach literatów i poetów, m.in. Nicosa Chadzinkolau, Jalu Kurka, Mariana Grześczaka, w przywiązywaniu wagi do spaw czystości języka i mowy.

W 1973 roku odbyła się premiera Wielkopolskich cyzjojanów (scen. Z. Smoluchowski, reż. M. Niedźwiedziński; II m. W przeglądzie wojewódzkim, zaproszenie na przegląd ogólnopolski do Stalowej Woli), w archiwach p. Marach informuje o tym ulotka Leszczynskiego Towarzystwa Kulturalnego. Scenariusz przedstawienia napisał Zdzisław Smoluchowski, wyreżyserował Marian Niedźwidziński, a opracował muzycznie Czesław Konieczny. W przedstawieniu wystąpili: Łucja Kurpisz, Krystyna Kurpisz, Kazimierz Kurpisz, Kazimiera Pięta, Krystyna Pięta, Wojciech Krawczyk, Andrzej Krawczyk, Urszula Małecka, Stefania Marach, Irena Bura i Andrzej Majchrzak – jako recytatorzy, Czesław Konieczny, Leon Kulas, Jan Bortel i Franciszek Skopiński – jako muzycy.

W 1974 roku „Kalina” wystawiła „Żeby była szczęśliwa, wielka, wolna i sprawiedliwa” (scen. i reż. M. Niedźwiedziński)

W roku 1975 wielkim sukcesem „Kaliny” było przedstawienie Pieczenie chleba (scen. Z. Smoluchowski, reż. M. Niedźwiedziński), za które zespół zdobył główną nagrodę w Ogólnopolskich Prezentacjach Teatrów Dramatycznych w Stalowej Woli w październiku 1976 roku, I m. w przeglądzie wojewódzkim i nagrodę Prezydenta m. Łodzi. Spektakl zyskał bardzo pochlebne opinie, podobała się zarówno forma inscenizacji, jak i samo nawiązanie do dawnych, ginących już obyczajów.

W tym też roku ukazała się publikacja Bolesława Gorzelannego „Kalina”. Wiejski Teatr Poezji w Krzycku Wielkim, będąca pierwszą monografią teatru.

W 1976 roku „Kalina” przygotowała program patriotyczny Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej (scen. i reż. M. Niedźwiedziński), a także program folklorystyczny oparty na ludowych wierzeniach Ziele, moje ziele (scen. Z. Smoluchowski, reż. M. Niedźwiedziński

W sierpniu 1977 roku teatr wystąpił  ze sztuką Pieczenie chleba w Toruniu w Teatrze Horzycy w ramach imprezy „Festiwal Teatrów i Recytatorów Polonijnych”, inaugurując festiwal. Premierą natomiast był spektakl wg poematu Chlebownika Noc przed Sowietami  (scen. i reż. M. Niedźwiedziński, inscenizacja Z. Smoluchowski).

W 1978 roku wystawiono Prosimy nie regulować odbiorników – montaż słowno – muzyczny, scen. i reż. M. Niedźwiedziński.

W 1979 – Odpukać w nie malowane – widowisko folklorystyczne (scen. Z. Smoluchowski, reż. M. Niedźwiedziński).

W 1980 – Strofy o Ojczyźnie – montaż poezji patriotycznej (scen. i reż. M. Niedźwiedziński) oraz „Przekładaniec humorystyczny – montaż tekstów satyrycznych (scen. i reż. M. Niedźwiedziński, inscenizacja Z. Smoluchowski).

Rok 1981 to premiera widowiska folklorystycznego na temat wiejskiego rzemiosła Spotkały się dwie Marysie (scen. Z. Smoluchowski, reż. M. Niedźwiedziński). Przedstawienie uzyskało wyróżnienie na II Wielkopolskich Prezentacjach Widowisk Ludowych w Lesznie, brało udział w II Międzywojewódzkim Sejmiku Wiejskich Zespołów Teatralnych we Włoszakowicach oraz w ogólnopolskim Sejmiku Teatrów Wsi Polskiej w Tarnogrodzie w 1985 roku, gdzie zdobyło nagrodę pieniężną dla zespołu oraz kierownika.

W 1982 roku powstał montaż tekstów Andrzeja Krzyckiego Criciusa dialogi o Rzeczypospolitej (scen. Z. Smoluchowski, reż. K. Czaja).W 1984 roku spektakl pokazano  w Warszawie podczas inauguracji działalności Teatru Wsi Polskiej.

W roku 1983 „Kalina” wystąpiła z montażem tekstów Franciszka Morawskiego We dworku i w chałupie (scen. Z. Smoluchowski, reż. K. Czaja i M. Niedźwiedziński).

Innym wymiarem działalności członków „Kaliny” był liczny udział w Wojewódzkim Konkursie Recytatorskim Poezji Staropolskiej im. Andrzeja Krzyckiego, w którym zajmowali pierwsze miejsca i uzyskiwali wyróżnienia.

W tym samym roku na jednym z posiedzeń Narodowej Rady Kultury, której członkiem był M. Niedźwiedziński, prof. Bogdan Suchodolski zaproponował, żeby „Kalinę” zaprezentować  na jednym z kolejnych spotkań zamkowych, które poświęcone będzie polskiemu teatrowi (temat spotkania „teatr nasz własny”). Prawie w tym samym czasie Zarząd Główny Związku Młodzieży Wiejskiej wraz z Towarzystwem Kultury Teatralnej, postanowili powołać scenę: Teatr Wsi Polskiej, którą miał zainaugurować również spektakl Pieczenie chleba. Ze względów czasowych obydwa przedstawienia „Kalina” zagrała tego samego dnia!

W roku 1984 zespół teatralny wystąpił w Tarnogrodzie z przedstawieniem Kalendarz wiejski, czyli wielkopolskie Cyzjojany (scen. Z. Smoluchowski, reż. K. Czaja i M. Niedźwiedziński; nagroda pieniężna dla kierownika zespołu).

W latach 1977-84 wielokrotnie nagrywano audycje radiowe i felietony filmowe o działalności Teatru „Kalina”, a M. Niedźwiedziński wystąpił w popularnym „Tele – Echu”. W 1978 roku powstał film w reż. F. Trzeciaka Pieczenie chleba.

 

Innym wymiarem działalności członków „Kaliny” był udział w ogólnopolskich konkursach i turniejach recytatorskich. Do grona szczególnie utytułowanych w latach 1982 –  -86 należeli: Kazimiera Pięta, Urszula Walkowiak, Kazimierz Kurpisz, Wojciech Krawczyk, Andrzej Majchrzak, Stefania Marach, Andrzej Krawczyk, Ryszard Urbańczak. Szczególne osiągnięcia mieli też recytatorzy w Wojewódzkim Konkursie Recytatorskim Poezji Staropolskiej im. Andrzeja Krzyckiego:  1983 – I Wojewódzki Turniej Poezji Staropolskiej w Krzycku Wielkim:

  • I miejsce: Wojciech Krawczyk, Kazimierz Kurpisz, Kazimiera Pięta;
  • II miejsce: Andrzej Majchrzak;
  • wyróżnienia: Stefania Marach i Ryszard Urbańczak;
  • nagroda specjalna za najlepsze interpretację tekstów A. Krzyckiego: Wojciech Krawczyk, Kazimierz Kurpisz, Kazimiera Pięta;
  • nagroda pieniężna Dyrektora Wojewódzkiego Domu Kultury: Andrzej Kurpisz, Kazimierz Kurpisz.

W II Wojewódzkim Turnieju Poezji Staropolskiej (1984):

  • I miejsce: Halina Kozłowska, Andrzej Majchrzak;
  • II miejsce: Kazimierz Kurpisz.

W III Wojewódzkim Turnieju Poezji Staropolskiej (1985):

  • I miejsce: Stefania Marach;
  • II miejsce: Kazimierz Kurpisz, Andrzej Majchrzak;
  • III miejsce: Andrzej Krawczyk;
  • wyróżnienie: Paweł Marcinek.

 

W jednym z wywiadów M. Niedźwiedzinski powiedział:

„Czy może być coś piękniejszego niż wdzięczność ludzka? Widzi pani tego chłopca pod oknem. Kiedyś był moim uczniem, dzisiaj jest studentem. Przyjechał tu specjalnie na jubileusz. Przyszedł do mnie przed spektaklem i przyniósł bukiet kwiatów. Popłakałem się aż ze wzruszenia, a i on także. Ja miałem możliwości zrobienia tzw. kariery: proponowali mi pracę w Lesznie, Poznaniu, w Warszawie nawet – różne stanowiska i w „aparacie”, i w kulturze. A ja chciałem być wiejskim nauczycielem. Wiem, że krzywdzę czasami rodzinę i żonę. Ciągle nie mam dla nich czasu, niczego się w życiu nie dorobiłem, mam tylko „zdezelowaną „syrenkę”, która właśnie ostatecznie wysiadła. Dostałem odznaczenia, ordery: Złoty Krzyż Zasługi, Krzyż Kawalerski, Zasłużony Nauczyciel…, ale najbardziej się liczy dla mnie to, co tu mam (pokazuje na serce). I oni. Bo władza mnie widzi raz na rok, kiedy przyjeżdża na inspekcje; partia wtedy, kiedy coś potrzebuje, a ludzie codziennie. I dlatego ich ocena jest najważniejsza.”

Rok 1984 był w historii „Kaliny” rokiem przełomowym. W marcu na scenie warszawskiego Teatru Studio przedstawieniem Pieczenie chleba zainaugurowano działalność Teatru Wsi Polskiej. Później, w bardziej kameralnym gronie, podczas spotkania z członkami Narodowej Rady Kultury zaprezentowano Criciusa dialogi o Rzeczypospolitej przygotowane przez Krzysztofa Czaję. Było to, zdaniem wielu, apogeum „Kaliny”.

W listopadzie 1984 roku zmarł Marian Niedźwiedziński, a członkowie „Kaliny” musieli stawić czoło nie tylko problemom personalnym z objęciem kierownictwa teatru, ale także kłopotom lokalowym. Po poloniście – Krzysztofie Czai, kierownictwo objął wieloletni członek zespołu – Wojciech Krawczyk.

29 listopada 1986 roku odbyła się uroczystość jubileuszowa z okazji ćwierćwiecza istnienia zespołu, na której wystawiono m.in. spektakl Posłuchajcie, ludkowie, przygotowany pod kierownictwem Wojciecha Krawczyka, podsumowano działalność (38 premier, kilkaset przedstawień, sukcesy recytatorskie na skalę krajową, kilkaset artykułów prasowych, filmy telewizyjne, nagrania radiowe).

Ostatnim wystąpieniem „Kaliny” było przedstawienie z okazji inauguracji obchodów 700-lecia Krzycka i Sądzi, przygotowane pod kierownictwem Leszka Barszcza, oparte na tekstach Andrzeja Krzyckiego.

W swoich archiwaliach p. S. Marach zachowała również duży artykuł o Andrzeju Majchrzaku Moje fascynacje.

 

Epitafia

Za chwilę zetkniecie się państwo z najbardziej niezwykłymi i szokującymi wierszami w polskiej literaturze. Ich autorem jest przyszły Prymas Polski. Wiersze te przez wieki znane były tylko wąskiemu kręgowi badaczy i budziły skrajne odczucia: od potępieńczych oskarżeń po zachwyt nad humanistyczną postawą i wolnością autora.
Czytaj dalej Epitafia