Andrzej Krzycki a Kaplica Zygmuntowska

czyli kilka uwag o książce Stanisława Mossakowskiego „Kaplica Zygmuntowska”.

Kaplica Zygmuntowska Stanisława Mossakowskiego to dzieło wybitne i monumentalne, w którym autor dokonał podsumowania swoich wieloletnich badań na temat tej niezwykłej budowli. W książce tej widać przywiązanie uczonego do Kaplicy, gdyż S. Mossakowski nie ukrywa swej fascynacji tym obiektem, co nie przeszkadza mu zarazem rzetelnie badać źródła, weryfikować hipotezy i analizować stan badań.

Autor jednak nie ustrzegł się błędów, które tylko pozornie wyglądają na nieistotne. W rzeczywistości każą one na nowo przemyśleć główną ideę książki. Moje wątpliwości dotyczą stosunku autora do Andrzeja Krzyckiego i sposobu, w jaki ten wybitny humanista został przedstawiony w Kaplicy Zygmuntowskiej. Zanim jednak to uczynię, chciałbym tylko przypomnieć, że na związki Krzyckiego z Kaplicą wskazywał K. Estreicher w Szkicach o Berreccim. Sformułował tu jedną z najbardziej twórczych i oryginalnych koncepcji, która na drugi plan spychała neoplatońskie czy religijne interpretacje wystroju Kaplicy, a kładła nacisk na jej ideologię, ponieważ słusznie zakładał Estreicher, że kaplica królewska musiała wyrażać ideologię panującego, upamiętniać jego wielkie czyny, dlatego badacz zadał jedno z najoczywistszych i twórczych pytań: kto w tym czasie kształtował ideologię, odpowiadał za propagandę (pisał teksty propagandowe) i miał wpływ na władcę. Odpowiedź jest tylko jedna: Andrzej Krzycki. Oczywiście, stwierdzenie to jest pewnym uproszczeniem, ponieważ głównymi doradcami króla byli w tym czasie Krzysztof Szydłowiecki oraz Piotr Tomicki, Krzycki był zatem jednym z kreatorów lub wykonawców przyjętych założeń. W odniesieniu jednak do Kaplicy Zygmuntowskiej to jemu należy przyznać pierwszeństwo, gdyż był sekretarzem zmarłej królowej Barbary, poetą opiewającym przebudowę Wawelu, współtwórcą Kaplicy, której dekoracja tworzona była w ścisłym związku z oficjalną polityką i propagandą królestwa. Dlatego nie może dziwić, że to właśnie pisma polityczne i wiersze Andrzeja Krzyckiego stają się podstawą do zrozumienia programu ideowego Kaplicy. Ale do tego wątku autor Kaplicy Zygmuntowskiej się nie odniósł, gdyż S. Mossakowski ma własną wizję życia i twórczości Andrzeja Krzyckiego, którą przedstawił następująco:

W latach, kiedy powstawała dekoracja Kaplicy ten stosunek do pogańskiego antyku charakteryzował również krąg humanistów skupionych wokół kancelarii Zygmunta I na Wawelu, najdobitniejszy wyraz znajdując we wczesnej twórczości literackiej sekretarza królewskiego (w latach 1516-1523), późniejszego bpa i prymasa Andrzeja Krzyckiego (zm. 1537). Był on głównym w Polsce przedstawicielem cyceronizmu, wybitnie świeckiego, pogańskiego sposobu wypowiadania treści o charakterze sakralnym, rozwiniętego przez włoskich humanistów, przeciw któremu ostro później zareagował Erazm z Rotterdamu. (s. 242)

Autor buduje w tym fragmencie kluczową dla swojego tekstu opozycję: cyceronista Krzycki – Erazm z Rotterdamu, pogański antyk – wiara w duchu irenizmu. Jest mu ona potrzebna, żeby usunąć i zmarginalizować tak naprawdę Krzyckiego, gdyż przedstawiciel pogańskiego sposobu wypowiadania treści o charakterze sakralnym nie mógł doradzać królowi, gdy w grę wchodziły treści religijne, co podkreślił autor w kolejnym fragmencie:

Przeciwko zwolennikom Lutra ukazały się w latach 1520 i 1523 surowe dekrety grożące karą śmierci i konfiskatą majątku, a towarzyszyła im ostra polemika literacka, w której szczególnie aktywni ze strony katolickiej byli członkowie dworu i współpracownicy Zygmunta: Wawrzyniec Międzyleski (1521), Andrzej Krzycki (1522, 1524, 1527)…” (s. 253-254).

Krzycki został tu zestawiony na równi z biskupem Międzyleskim i ukazany przez to jako szczególnie gorliwy przeciwnik luteranizmu, zwalczający go surowymi dekretami[1]. Zabieg ten służy podkreśleniu tezy bardzo bliskiej autorowi, że jedynym przedstawicielem czystej wiary, Chrystusowej, był król Zygmunt. Uczony tworzy w ten sposób klasyczną fałszywą opozycję: dobry król – źli doradcy.

O tym, że przedstawiona analiza wypowiedzi autora jest prawidłowa, przekonuje również trzeci fragment poświęcony Krzyckiemu:
Krzycki zaś, wykształcony także w Bolonii, od r. 1515 sekretarz królowej Barbary Zapolyi, a następnie (od r. 1516) króla Zygmunta, a potem jego drugiej żony, Bony Sforzy, zasiadający kolejno na stolicach biskupich w Przemyślu, Płocku i Gnieźnie (od r. 1535), był znakomitym poetą łacińskim, twórczo reagującym na aktualne wydarzenia dworskie. Spod jego pióra wyszła też większość napisów umieszczonych w wawelskim mauzoleum, podobnie jak jego autorstwa są liczne okolicznościowe wiersze dotyczące dzieł powstałych w wyniku mecenatu króla. Obaj – a zwłaszcza Krzycki, posługujący się w swych cenionych przez Zygmunta I utworach obficie metaforami mitologicznymi – mogli zatem dobrze służyć radą w zakresie programu treściowego wznoszonej i dekorowanej Kaplicy. Lecz nie mamy przekonujących dowodów na to, że ich wpływ był w tym wypadku znaczący. Przeciwnie, żadna z rozpoznanych przez nas idei wyrażonych w dziele nie wymagała udziału doradców. (s. 280-281)

Stanisław Mossakowski wyliczył w nim funkcje sprawowane przez Krzyckiego, podkreślając szczególnie fakt, że był on przede wszystkim znakomitym poetą łacińskim, piszącym głównie inskrypcje oraz wiersze okolicznościowe, w których obficie występowały metafory mitologiczne. Badacz zauważa także, że Cricius był nawet w stanie doradzać królowi, ale nie było to potrzebne. W ten oto sposób czytelnik książki powinien wiedzieć, że Krzycki to tylko poeta, który czysto technicznie traktował swoją twórczość, bo sam fakt, że napisał kilka inskrypcji, zdaniem autora, o niczym nie świadczy. W dodatku to nic nadzwyczajnego, ponieważ w tym, co pisał, nie ma niczego takiego, czego sam król by nie wymyślił. Stąd prosty wniosek, że Krzycki nie ma nic wspólnego z Kaplicą Zygmuntowską. W ujęciu badacza to co najwyżej rzemieślnik, wynajęty przez króla do realizacji określonego zadania, podobnie zresztą jak Berrecci:

Przy wznoszeniu i dekorowaniu Kaplicy posłużył się monarcha Berreccim w ten sam sposób, jak w kancelarii oraz w życiu politycznym i codziennym posługiwał się humanistyczną elitą swojego dworu. (s. 277)

Użycie czasownika „posłużył się” trafnie oddaje relacje Zygmunta z humanistyczną elitą, wskazuje bowiem na dystans, obcość, oficjalność, a nie rozkochanego w naukach i sztukach władcę. Dlatego to Tomicki będzie reformował Akademię Krakowską a w działaniach tych będzie wspierał go Krzycki, który zatroszczy się o oficjalny debiut całego młodego pokolenia artystów i którego Cox nazwie w Mowie pochwalnej (…) Anglika na cześć przesławnej Akademii Krakowskiej poetą tak uczonym, wytwornym, miłym, o tak wdzięcznej mowie i wspaniałym stylu, „że jeślibym miał tego męża uczcić godnymi jego zasług pochwałami, „pierwej by Wesperus zawarł wrota dnia na Olimpie”.

Autor zdaje się być tak bardzo przekonany do swojej koncepcji, że nie zauważa idealizacji Zygmunta, jakiej dokonuje. Wszystkie przypuszczenia, odnoszące się do króla, wydają mu się nagle wiarygodne, pewne, oczywiste, natomiast hipotezy wskazujące na Krzyckiego – nie:
Król nie znał sztuki starożytnej ani włoskiej i wiedzy w tym zakresie oczekiwał od sprowadzonego z Italii mistrza. Lecz zaznajomiony z wieloma dziełami literatury antycznej, oczytany – jak sądzimy – w traktatach Albertiego i Gaurica…

Cała wartość tej argumentacji opiera się na stwierdzeniu „jak sądzimy”, czyli nie mamy pewności, przypuszczamy. Stwierdzenie powyższe ta zaledwie hipoteza badawcza, która, niestety, staje się w tekście tezą, faktem, na którym opiera autor kolejne twierdzenia. Jeśli założy się, że król znał traktaty Albertiego i Gaurica, to wtedy może, choć nie musi, oczywistym wydawać się, że władca posłużył się Berreccim i nie potrzebował doradców. W rzeczywistości te hipotetyczne założenia były potrzebne do wykluczenia z dyskursu Krzyckiego. Jeśli bowiem przyjmuje się, iż Cricius był jedynie rzemieślnikiem, poetą łacińskim, przedstawicielem wybitnie świeckiego pogańskiego cyceronizmu, autorem wierszy okolicznościowych i inskrypcji, to nie mógł być partnerem dla króla i Berrecciego. Dla S. Mossakowskiego nie ma różnicy pomiędzy Krzyckim a zwykłym rzemieślnikiem pracującym przy budowie Kaplicy Zygmuntowskiej. Tak jak rzemieślnikowi Berrecci mówił, co ma robić, tak poecie król, co ma pisać, dlatego badacz nie widzi potrzeby wnikania w pracę inskrypcjonisty, stąd ogranicza się jedynie do lakonicznego stwierdzenia: „spod jego [Krzyckiego] pióra wyszła też większość napisów na wawelskim mauzoleum.” (s. 280)

A szkoda, ponieważ wśród sześciu napisów zamieszczonych w Aneksie III (2, 7, 8) i V (1 – 3) znajdują się tak znaczące teksty jak inskrypcje ze środkowych tablic ściany zachodniej i południowej. Według S. Mossakowskiego zostały one podyktowane – bo tak należy to rozumieć – Krzyckiemu przez króla, ponieważ w każdej innej sytuacji poeta musiałby często spotykać się z władcą, dyskutować, wyjaśniać założenia ideowe, które mają zostać spełnione. Ale wtedy trzeba byłoby przyjąć, że przynajmniej w minimalnym stopniu rodzimy artysta wpływał na program ideowy, w jakimś stopniu go współtworzył. Niestety, w książce Kaplica Zygmuntowska Krzycki nie jest traktowany jak dumny artysta, tak jak Berrecci, ale jak prowincjonalny pisarczyk piszący na zamówienie. Trudno zaakceptować taki stosunek autora do Krzyckiego, zwłaszcza gdy ma się świadomość, że Krzycki to jeden z najniepokorniejszych artystów w polskiej kulturze: w epigramatach szydził z głupoty Zygmunta, gdy ten naiwnie wierzył Albrechtowi, ośmieszał chciwość Bony, kiedy sprzedawała biskupstwo poznańskie, zaryzykował z nią otwarty konflikt, który skończył się przeprosinami artysty, krytykował chciwość Łaskiego, branie łapówek przez Szydłowieckiego, swoim nazwiskiem firmował pierwsze wydanie Kroniki Polaków, które zostało ocenzurowane, bo było zbyt krytyczne wobec prymasa i króla, szydził z kochanki króla i jego nieślubnych dzieci; miał odwagę publicznie bronić Erazma i zapraszać Melanchtona, przed całą Europą publicznie oskarżył papiestwo o to, że spiskowało z zakonem krzyżackim przeciwko Polsce, wzywał też króla do zawarcia pokoju z Turcją.

Zapytajmy zatem, czy taki człowiek może być dworakiem? Bo taką rolę wyznaczył mu w swej książce S. Mossakowski. Czy człowiek, na którego rękach umierała królowa Barbara, który wielkiego Codrusa kochał jak ojca i jego trumnę niósł do grobowca, można tak opisywać? Jeśli doda się do tego, że pisał urocze, w duchu Petrarki, liryki miłosne, szokujące do dziś swawolą poetyckie żywoty kurtyzan i błazna rozpustnika Korybuta, a zarazem pieśni bożonarodzeniowe, traktat o mszy św., to przyjdzie nam wtedy łatwiej zrozumieć, że to nie Krzycki musiał zabiegać o przyjaźń Berrecciego, ale to raczej Włoch czuł się zaszczycone, że w tak odległej krainie poznał tak wyjątkowego człowieka.

Niestety, S. Mossakowski nie widzi tego, że jedyne, co tak naprawdę udało mu się udowodnić, to to, że król ufundował Kaplicę, opłacał jej twórców i zaakceptował jej kształt. Wszystkie inne stwierdzenia są tylko hipotezami i to nie tylko mało wiarygodnymi, ale w odniesieniu do Krzyckiego błędnymi, np. autor stwierdza, że król odrzucił niektóre projekty inskrypcji Krzyckiego, ale nie podaje żadnych dowodów, a przecież mógł to zrobić równie dobrze sam Krzycki, Berrecci czy Tomicki. Przejdę zatem do uzasadnienia powyższych stwierdzeń.

Cyceronizm i poganizm Krzyckiego to utrwalony wśród wielu badaczy stereotyp, czego dowodzi wczesna twórczość religijna poety. W skład zbiorku z 1522 r. wchodziły prawdopodobnie również wiersze religijne jak: Miraculum ex voto, In natali sacro ad puerum Jesum, Supra Crucifixum, Christus de cruce depositus ante Mariam ponitur, In templo s. Stanislai in arce cracoviensi,[2] o których z kolei K. Stawecka pisała w książce Religijna poezja łacińska XVI wieku w Polsce, że świeckość nawet religijnych wierszy Criciusa ma specyficzny charakter, gdyż bardzo mało jest w tej twórczości odniesień mitologicznych. Autorka odnalazła zaledwie kilka zapożyczeń leksykalnych odnoszących się do piekła i szatana. Pełnią one w dodatku funkcję synonimiczną, dlatego badaczka uznała religijną twórczość Krzyckiego za wolną od metaforyki mitologicznej. Większość epigramatów i pieśni ma wyraźny związek z kościelnymi pieśniami liturgicznymi. Przejmowaną frazeologię i leksykę ożywiał poeta charakterystycznymi dla siebie antytezami czy paradoksami poetyckimi, aby urozmaicić struktury leksykalno-frazeologiczne oraz spotęgować ekspresję utartych już wyrażeń. Nie jest więc prawdą, że do 1523 r. Krzycki był tylko cyceronistą i nie pisał wierszy religijnych. Obfita mitologiczna metaforyka pojawia się przede wszystkim w epitalamionach i ściśle związana jest z poetyką gatunku. Zresztą zauważa to S. Mossakowski (s. 280), dodając, że kiedyś dostrzegał podobieństwo między dekoracją Kaplicy a postaciami mitologicznymi z tekstu Krzyckiego. Teraz jednak uczony stwierdza, że „wątek mitologiczny był ściśle uzależniony od materiału wizualnego antycznego i renesansowego (…), jaki zgromadzony został w Italii.”(s. 281)

  • Autor przyjmuje wszakże, iż w trakcie realizacji musiały następować aktualizacje, które widoczne są zwłaszcza „w wodnej strefie przedstawień mitologicznych, gdzie walki dzikich bóstw morskich oraz wkroczenie do walki Herkulesa, zdają się zawierać aluzję zarówno do wojny pruskiej lat 1519-1521, jak też – a może przede wszystkim do luteranizmu…” Przedostatnia hipoteza wydaje się mało prawdopodobna, ponieważ wojna pruska była w istocie przegrana. Nieco więcej miejsca należałoby natomiast poświęcić wydarzeniom gdańskim, które ściśle mogą wiązać się z ideologią antyluterską obecną w dekoracji Kaplicy. O roli w nich Krzyckiego autor właściwie milczy, ograniczył się jedynie do wymienienia tytułu jednego utworu Ad regem Sigismundum Primus. Commendatio morae Gdanensis, by zauważyć, że „chrześcijańskiego Boga nazwał poeta Jowiszem.” Stąd można odnieść wrażenie, że Krzycki nie ma z nimi nic wspólnego. A jak było naprawdę? Wydarzenia gdańskie poprzedzają wstępne działania Criciusa:
  • 5 września 1523 r. ukazał się antyluterski dekret, którego autorstwo przypisuje się Krzyckiemu; dokument ten zamieści ponownie autor w wydanej przez siebie w 1524 r. broszurze  zatytułowanej Epistola Critii et edictum regis in Martinum Lutherum. Zarówno styl jak i redakcja nie pozostawiają wątpliwości co do autorstwa Krzyckiego. „Znaczniejsza część edyktu to nie słowa ustawowego nakazu, lecz raczej pasterskie pouczenie, zabarwione reminiscencjami biblijnego stylu i zwrotami humanistycznymi.”[3] R. Nir podkreśla, że Krzyckiemu nie tyle chodziło o wypowiadanie gróźb i zastosowanie kar, ile raczej o przekonywanie i nawracanie oraz wpływanie na zachowanie nie zarażonych luteranizmem mas.
  • w 1524 r. wydał Cricius Encomia Luteri, jedną z pierwszych antyluterskich satyr, w której porównał walkę Kościoła z tymi, którzy godzili w jego jedność, do walki Herkulesa z potworami: „Tych wszystkich gdy kościół rzymski, jako niegdyś buławą swoją Herkules potwory, kluczami swemi gromił, tłumił i wykorzeniał: jątrzone nań diabelstwo najszczególniej nań kąkolem rzucało, i przeciwko łódce Piotra najgwałtowniejsze obruszało odmęty”;
  • kolejna oficjalna wypowiedź na temat luteranizmu znajduje się w Ad Joanem Pulleonem de negotio Prutenico epistola (1525): tu padają m.in. jedne z najbardziej niezwykłych słów wypowiedzianych oficjalnie przez biskupa katolickiego, w których dowodził, że w Polsce nie będzie się nawracać siłą luteran, ponieważ w Rzeczpospolitej podstawą łączności poddanych z królem nie była religia, lecz przysięga, dlatego obok rzymskich katolików – dowodził – żyją Rusini, Ormianie, Żydzi oraz Tatarzy, jest więc i miejsce – pisał nie bez ironii – dla luteran w Prusach Książęcych. „pod nabożnym władcą, złączeni z narodem niczym nie ska­lanym, raz przecie powrócą do rozsądku, prędzej niż przy innej sposobności.”- tylko szczera i pobożna wiara może pojednać ludzi.
  • pierwsza ostra reakcja Krzyckiego – zmuszenie króla w 1525 r. do wydania dekretu, który zaprowadzał porządek na dworze, gdzie niemal powszechnie i bezczelnie szydzono z religii i Kościoła (pod bokiem pobożnego króla), a czynili to nawet wysocy prałaci;
  • w 1525 r. gdy powtórzyły się rozruchy w Gdańsku, król wystosował do gdańszczan pismo. Po kilku tygodniach przybyli z odpowiedzią – pisze R. Nir – posłowie, którzy bronili swych przekonań religijnych oraz usprawiedliwiali zmiany dokonane w kościele i zarządzie miasta. Ostateczną odpowiedź wygłosił w imieniu króla Piotr Tomicki, a przygotował ją, z polecenia podkanclerzego, Andrzej Krzycki. „Chodziło bowiem przede wszystkim o to, aby odpowiedzieć na pierwszą teologiczną część obrony posłów gdańskich, a do tego zaś nikt tak się nie nadawał, jak ówczesny biskup przemyski.” Przygotowany dokument został zatytułowany Deliberationem de responso delegatis civitatis Gedanensis dando, MDXXV. Krzycki okazuje się znakomitym teologiem, który odpowiada za polemikę z luteranizmem, czy nadal mamy zatem wierzyć, że nie miał wpływu na program ideowy Kaplicy; w wystąpieniu Krzycki użył mocnych słów: „Jeśli potężnym obrońcą wiary jest w waszych oczach król, to jak mogliście się odważyć na takie zbrodnie przeciw wierze. A wszystkie zaprowadzone zmiany w religii i mieście noszą znamiona najcięższej zbrodni przeciw wszystkim prawom boskim i ludzkim.” Luteranie odrzucili pojednawcze gesty i postanowili przemocą zaprowadzić własny porządek, co wywołało szok wśród polskich elit, ponieważ po raz pierwszy przedstawiciele jednego z wyznań postanowili siłą narzucić własny porządek, swoją religię, co musiało spotkać się z ostrą reakcją;
  • Cricius pisze wiersze związane z wydarzeniami gdańskimi: Ad Sigismundum Primus regem Poloniae; Ad eundem; Ad regem Sigismundum Primus, w których wzywał króla do interwencji w mieście (do utworów dołączył własny opis przebiegu zdarzeń, dzięki któremu uzyskały one szeroki, ogólnopolski rozgłos – E. Cieślak, Historia Gdańska, s. 372); epigramaty satyryczne, w których zarzucił Szydłowieckiemu (wspieranemu przez Albrechta), że sprzedał Chrystusa za śledzia, czyli wziął łapówkę od gdańszczan, dlatego nie może dziwić, że zadaniem Krzyckiego było dopilnowanie, aby król przywrócił porządek w mieście i należne miejsce Kościołowi;
  • do wydarzeń gdańskich powrócił w dziele De afflictione ecclesiae, commentarius in Psalmum XXI, w którym podjął także polemikę z Lutrem oraz tłumaczy (usprawiedliwia) swoje postępowanie;
  • w liście (z dnia 7. maja 1527 r.) do Tunstalla Cuthberta, biskupa Londynu, Krzycki wyjaśnia swoje zaangażowanie w krwawe tłumienie buntu w Gdańsku; fakt ten świadczy o tym, że sprawa była głośna w Europie i że udział w niej Krzyckiego był znany, dlatego Cricius pisał z pasją, że cały czas jest wierny i oddany Erazmowi, którego uwielbia i szczerze kocha, natomiast „należało stłumić szaleństwo, by nie wzniecić pożogi.”

Jeśli przyjmuje się, że w programie ideowym Kaplicy występuje antyluterska ideologia, to niemożliwym (raczej nieprawdopodobnym) jest, aby w jej kształtowaniu nie brał udziału Krzycki, który z jednej strony zwalczał demagogiczną luterańską propagandę, z drugiej zaś okazywał radość z przybycia do Poznania oskarżanego o sympatie innowiercze Krzysztofa Hegendorfa, nawiązał korespondencję z Melanchtonem, którego postanowił sprowadzić do Polski, gdyby okazało się, że w Augsburgu nie wypracowano kompromisu (środowiska skrajnie konserwatywne oskarżyły Krzyckiego o sympatie wobec luteranizmu). Nie ma zatem mowy o fanatycznej postawie, gdyby tak było, Melanchton nie utrzymywałby kontaktu z Krzyckim, a jego przyszły zięć nie zapraszałby Polaka na swój ślub. W tym środowisku doskonale wiedziano, że Cricius był krytyczny zarówno wobec luteran jak i swoich współbraci w wierze, których równie krytycznie opisywał i demaskował, zwłaszcza hierarchów.

Czy w związku z tym dekoracja mitologiczna może zawierać bezpośrednie odniesienia do rzeczywistości? S. Mossakowski wyklucza taką możliwość, ponieważ Berrecci – według badacza – przywiózł już gotowe wzorniki z Włoch i nie mógł wtedy znać dokładnie polskich realiów. Znał co najwyżej ogólne koncepcje, oczekiwania króla, które przedłożył mu Jan Łaski. Przyszłe dzieło miało wyrażać symboliczne wartości „rzymskiej metafory”. Mogło być jednak jeszcze inaczej. Jan Łaski, udając się do Rzymu w 1513 r., mógł zabrać ze sobą wydany w 1512 r. i nagłośniony przez ówczesnego podkanclerzego K. Szydłowieckiego epitalamion A. Krzyckiego In augustissimum Sigismundi Regis Poloniae et Reginae Barbarae (Pieśń na koronację królowej Barbary) czy głośny panegiryk na cześć Zygmunta (Encomia  divi Sigismundi), którym poeta uświetnił huczne uroczystości z powodu zwycięstwa hetmana Ostrogskiego nad Tatarami pod Wiśniowem. I to właśnie w tym tekście znajduje się pierwsza wzmianka – zdaniem K. Morawskiego – na temat Kaplicy, która miała być dziełem równym siedmiu cudom świata; „Quodque struis cineri septem miracula mundi/ Vincit opus, summo Numine digna domus”. W ten sposób jasno zostały sformułowane artystyczne oczekiwania polskich odbiorców. Tu także doskonale opisał poeta przebudowę Wawelu: „Regia construitur vastis arx alta columnis/ Non habiturus erit clarius orbis opus./ Caelantur lapides foribus patulisque fenestris/ Aurataeque trabes altaque tecta mieant,”[4] („Tu przysionki na słupach granitowych wsparte,/ Tu obrazy cudnemi barwami natarte,/ Tu misterne sklepienia, tutaj rzymskie sale…”), dając świadectwo swojej wrażliwości i konsekwentnego wspierania artystycznych przedsięwzięć króla.

Z całą pewnością, będąc w Rzymie, Jan Łaski wydał w 1515 r. własnym nakładem Illustrium virorum de memorabilia caede Moscorum per Serenissimum ac Invictissimum D. Sigismundum Regem Poloniae apud aras Alexandri Magni peracta Carmina. Zbiór, zredagowany przez Bernarda Wapowskiego, zawierał utwory z cyklu orszańskiego, a wśród nich znakomity tekst Krzyckiego Ad serenissimum Dominum Sigismundum primum… (Gratulacje zwycięstwa imieniem królowej Barbary)[5]. Był to poemat w formie listu królowej Barbary do Zygmunta I (polski, o wiele lepszy od oryginału w opinii współczesnych, wariant heroidy Owidiusza). Prymas postanowił przy tym wykorzystać propagandowo zakończenie poematu Criciusa, aby ukazać, iż pękł od wschodu pierścień nieprzyjaciół Polski, lecz pozostali jej wrogowie na zachodzie. Krzycki wskazywał wyraźnie na dom austriacki i jego układy z Moskwą. Trudno sobie wyobrazić, aby prymas, wydając dzieło we Włoszech, nie przekazał egzemplarza Berrecciemu.[6] Warto w tym miejscu zwrócić jeszcze uwagę na występujące w tytule zbiorku wyrażenie „arae Alexandri Magni”, które zaczerpnięte zostało z Kosmografii Ptolemeusza. Oznaczało ono Orszę, ziemię, o której w swej kronice będzie pisał Wapowski: „In quo Sarmatiae tractu in ripa Borysthenis ac locis namorosis quondam Aras Aleksandro Magno locaverat.”

Nie był to oryginalny pomysł Wapowskiego, ponieważ wyrażenie to odnajdujemy także w liście króla Zygmunta I do papieża Leona X napisanym 18 września 1514 r. Król informował w nim papieża o zwycięstwie pod Orszą słowami: „de Victoria contra Moscovios apud Aras Aleksandri Magni Parta.” Fakt ten świadczy o tym, że ludzie odpowiedzialni za budowanie wizerunku państwa i władcy konsekwentnie – za zgodą króla – odwoływali się do postaci Aleksandra Macedońskiego, podkreślając jego związki z ziemiami państwa jagiellońskiego, gdzie rzekomo znajdowały się postawione przez niego ołtarze. Król Zygmunt w sposób naturalny stawał się w związku z tym spadkobiercą tej tradycji. A jeśli tak, to nie do obrony jest przyjęta przez Mossakowskiego hipoteza, że Berrecci znał co najwyżej ogólne założenia programu ideowego. Trudno np. sobie wyobrazić, żeby w Kaplicy nie było odniesień do Aleksandra Macedońskiego, ich obecność w żadnym razie nie jest przypadkowa, to element ogólnej wizji państwa i władcy, której jednym z głównych kreatorów – powtórzmy – był Andrzej Krzycki.

Błędna jest również interpretacja listu. króla Zygmunta do Jana Bonera, w którym władca wyrażał zgodę na rozpoczęcie budowy Kaplicy. Decyzja zapadła w 1517 r. w Wilnie, dokąd przybył Berrecci wraz z posłem księżnej Izabeli Ch. Colonno (nauczycielem Bony, członkiem Akademii Pontana), który negocjował warunki zawarcia małżeństwa przez Zygmunta i Bonę. Wtedy to Berrecci przedstawił królowi projekt kaplicy, a ten swoją opinię wyraził w liście do Bonera. Należało jednak zauważyć, że w tym czasie u boku króla przebywał również Krzycki, pełniąc funkcję królewskiego sekretarza i bliskiego doradcy, który aktywnie uczestniczył w negocjacjach dotyczących małżeństwa króla, napisał m.in. mowę, wygłoszoną następnie w Bari przez Stanisława Ostroroga. Z Colonno Cricius od razu się zaprzyjaźnił: artyści – dyplomaci pisali do siebie listy i wiersze (Chrysostomi Colvmnii Neapolitanki de similacro Dominae Reginae, Responsie Andree Cricii nomie versuum illius). Jak układały się w tym czasie jego relacja z Berreccim, nie wiadomo, wiadomo natomiast, że Krzycki, jak nikt inny rozumiał się z przebywającymi w Polsce włoskimi artystami. Był dla nich partnerem, pokrewną duszą, o czym najpełniej świadczą słowa przebywającego w Krakowie, na ślubie Bony, C. Calcagniniego: „…ponadto przesławnego z majątku i z zaszczytów Andrzeja Krzyckiego, lecz o wiele sławniejszego ze swego rozumu i wykształcenia, poetę zupełnie doskonałego, którego niezwykle uczone i pełne elegancji epitalamium czytałem nie bez podziwu.

Zaiste Italia, a nawet Rzym, dokąd je przesłałem, tak je życzliwie przyjął, tak z głębi duszy sam pochwalił, jak gdyby uznawał w nim własne i przyrodzone piękno a nie płód germański lub sarmacki; iż wielu szczery wstyd ogarnął, że muzy rzymskie o wiele więcej u was niż w Lacjum po łacinie mówią….”  Czy przyjaźń między Krzyckim i Berreccim, o której pisał K. Estreicher, jest nieprawdopodobna? Wręcz odwrotnie, późniejsza współpraca twórców w pełni ją uwiarygodnia (Estreicher pisał również o tym, że Berrecci mógł posługiwać się pieczęcią Krzyckiego). Fakt obecności przy królu Krzyckiego jest o tyle istotny, że uwagę badacza zwróciły w liście słowa: „Fuit apud nos Italus cum exemplo sacelli, quod nobis constituere debet, et bene nobis placuit, tamen commutari nonnulla ex sententia nostra fecimus, que sibi declaravimus.” Według Mossakowskiego świadczą one o tym, że to król, nakazując zmianę pewnych sentencji oraz umieszczenie wskazanych przez siebie, decydował o kształcie i charakterze Kaplicy, i dlatego rola Krzyckiego – wnioskuje badacz – ograniczała się co najwyżej do wykonywania woli monarchy. Mossakowski w swojej interpretacji nie uwzględnił jednak faktu, że słowa Zygmunta nie były skierowane do Krzyckiego, nie były oceną jego pracy (sentencji, inskrypcji, bo ich jeszcze nie napisał) i co równie ważne, słowa te zostały najprawdopodobniej przez tegoż – jako sekretarza królewskiego – spisane. A to zmusza nas do innego ich odczytania: „tamen commutari nonnulla ex sententia nostra fecimus, que sibi declaravimus”.

Krytyczna opinia władcy, za którą stał z całą pewnością Cricius, na temat „pewnych sentencji” odnosiła się do działań Bonera i Berrecciego, który gotowy plan Kaplicy wraz z inskrypcjami przywiózł do Wilna. Król, formułując tak krytyczne uwagi, w rzeczywistości wskazał na Krzyckiego jako tego, który dokona stosownych poprawek i będzie wyrazicielem jego woli. Tu zatem, w Wilnie, tak naprawdę zapadła decyzja o włączeniu do prac nad Kaplicą także królewskiego sekretarza, z którym władca rozumiał się w tym czasie doskonale i z którym od lat kreował zarówno swój jak i królestwa wizerunek. Nie ma więc żadnego dowodu, który świadczyłby o tym, że król poprawiał inskrypcje Krzyckiego, dlatego nie do obrony jest przekonanie badacza, że inskrypcje Krzyckiego odnalezione przez M. Janickiego (Deo Optimo Maximo sacellum hoc sibi ero monumentum dius Sigismundus Rex construi fecie – „Bogu Najlepszemu i Najwyższemu kaplicę tę prawdziwie swój pomnik wznieść kazał boski król Zygmunt.” oraz Deo in Primus cierni de hinc suo Sismundus condidit MDXX – „Bogu przede wszystkim a następnie swoim popiołom zbudował Zygmunt w r. 1520”), a nie umieszczone na ścianach Kaplicy, zostały przez króla po prostu odrzucone i zastąpione parafrazą 8. wiersza Psalmu 26 („Panie umiłowałeś okazałość domu Twego”) oraz cytatem z 1. wiersza Psalmu 115 („nie nam, lecz imieniu Twojemu daję chwałę”). Mogło być i zapewne było zupełnie inaczej. Otóż pierwsze inskrypcje ukazują króla jako dumnego i wspaniałego władcę, oddającego cześć Bogu, ale i świadomego swej człowieczej wielkości.

Oto humanistyczny ideał silnego władcy, jakże – zdaniem Krzyckiego – potrzebnego krajowi. Z treścią tych inskrypcji znakomicie współgra treść umieszczonego na Kaplicy wiersza poety, a także zewnętrzna dekoracja, odwołująca się, jak zauważył J. Kowalczyk, do militarno-zwycięskiej all’antica, przejawiającej się w wyborze porządku doryckiego, który wedle Witruwiusza był przynależny świątyniom Marsa i Herkulesa (Mossakowski, Kaplica…., s. 232) oraz w dekoracji rombowej wzorowanej na wnętrzu florenckiego Baptysterium, w czasach renesansu uznawanego za dzieło starożytne poświęcone bogu wojny. Inskrypcje Krzyckiego nie były błędne, ale wręcz odwrotnie znakomicie dopełniały koncepcję ideową, a potwierdza to strukturalny model semantyczny: MARS – HERKULES – ZYGMUNT, który zastąpiony został innym: MARS – HERKULES – DAWID (SALOMON).

Konieczność dokonania zmian wynikała jednak z dynamicznej sytuacji społeczno-politycznej, narastającego sporu religijnego, czego przejawem było chociażby dzieło Krzyckiego De afflictione ecclesiae, commentarius in Psalmum XXI (1527), o którym Erazm pisał, że Krzycki przemawia w nim jak kapłan a nie jak retor. Kapłan Krzycki daje się tu poznać jako wybitny znawca i interpretator psalmów, polemista, który w następujący sposób uzasadniał budowanie i ozdabianie świątyń:

Jacy jeszcze heretycy pogardzają świątyniami od najdawniejszych czasów, głośno wołając, że nie mieszka Bóg w świątyni wzniesionej ręką ludzką, w jaki sposób bierze się to pod uwagę w niebie i w jaki sposób w świątyni wzniesionej ręką człowieka mieszka Bóg.  Psalmista mówi zaś: „A przecież Ty mieszkasz w świątyni,/ Chwało Izraela.” (Ps, 21,4) Nie samym jednak świętym miejscem Bóg – woła apostoł. Zbliży się do niego ten, czyja modlitwa w świętym miejscu niebu, nie samemu wnętrzu świątyni człowieka, zostanie ofiarowana. „Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście.” (1.Cor.,3), lecz jeszcze zostało powiedziane, że budynek, wzniesiony ręką człowieka, jest święty. Złoto i srebro daję do świątyni Boga mego. W świątyni 3 tyś. talentów złota. „I uświęciłem to wasze miejsce powiedział Pan w świątyni wzniesionej przez króla Salomona], żeby moje imię na wieki w niej zamieszkało. Po wszystkie dni będą skierowane na nią moje oczy i moje serce.

Interpretacja Psalmu XXI w De afflictione ecclesiae spotkała się z gorącym przyjęciem w Rzymie. Polak podjął w niej polemikę z Lutrem, nawiązywał do wystąpień gdańskich, językiem psalmu tłumaczył współczesne wydarzenia, podał wykładnię, odwołując się do Pierwszej Księgi Królewskiej, Księgi Psalmów i listów Pawłowych, sensu oraz znaczenia wznoszenia i zdobienia świątyń. Czy oznacza to, że  fakt, iż król rozczytywał się w psalmach (dowodzi tego analiza modlitewników królewskich), jest bez znaczenia? Oczywiście, że nie. Świadczy on o tym, że zarówno król jak i Krzycki rozkochani byli w psalmach, że pomysł umieszczenia cytatów mógł pochodzić od każdego z nich i liczyć na zrozumienie drugiego. Ale pełną polityczno-religijna wykładnię tychże mógł stworzyć tylko Krzycki, dlatego należało raczej położyć nacisk na współpracę króla z Krzyckim, niż szukać jednoznacznego rozstrzygnięcia, które jak na razie nie jest możliwe.

Żeby w pełni zrozumieć religijny sposób myślenia Krzyckiego warto przywołać fragment z listu Ad Joannem Antonium Pulleonem … (1525) Cricius pisał w nim, że to właśnie doradców króla, kapłanów [m.in. Tomickiego i Krzyckiego] oskarżono o to, że zmienili, wbrew utrwalonej polskiej tradycji, strój króla; „że władca odział się w taki strój, jak gdyby niedorzecznie. wymyślony przez kapłanów. Nie zważyli oni, że król wszystkich królów, Jezus Chrystus, na pośmiewisko tak właśnie był ubra­ny, i strój ten następnie przeszedł na tę pamiątkę do królów chrześcijańskich.” Fakt ten dowodzi, że doradcy-kapłani konsekwentnie kreowali mit pobożnego Zygmunta, wpływali na króla, na charakter i kształt jego pobożności, jej manifestowanie lub prezentowanie. Nie oznacza to, że Zygmunt był w ich rękach marionetką (opisy oparte na opozycji dobry król – źli doradcy lub dobrzy doradcy – zły król rażąco upraszczają rzeczywistość). Czy w związku z tym umieszczenie cytatów z Księgi Psalmów nie mieściło się w logice działania Krzyckiego? Żeby się o tym w pełni przekonać, wystarczy zacytować omówienie przez J. M. Ossolińskiego wyglądu ostatniej strony Encomia Luteri znanej satyry Criciusa wydanej w Krakowie w 1524 r.:

Na trzynastej po lewej stronie próżnej znajduje się na odwrocie półposąże pogańskiego graniczka na kopcu z napisem: Terminus, w kamieniu: słowami wprost oblicza: Concedo nulli. Oprócz tego cały ten czworograniasty płat obładowany jest hebrajskimi, greckimi, łacińskimi napisami, zalecającymi pamięć na ostatnie kółka; z tych na wierzchu taki: Scilicet ultima semper memorare novissima. Po lewej: po grecku: Patrz na koniec długiego życia; po prawej dołem: Expectanda dies domini est, et in aeternum non peccabis; niżej po grecku: Czuwajcie więc, bo nie wiecie dnia ani godziny; dalej po hebrajsku: Pochwalony Bóg na wieki amen; Już hufce swoje ruszył.  (187)

Poeta przywołał tu popularny w tym okresie motyw „czworakiej wieczności”, „czterech rzeczy ostatecznych” (śmierć, niebo, sąd i piekło), który miał być zachętą do pokuty i pobożnego życia.

Włączenie sekretarza królewskiego do prac nad Kaplicą miało jeszcze inne konsekwencje, np. umożliwiło odczytywanie budowli w kontekście twórczości Owidiusza. Dlaczego? Z kilku powodów.

  • Krzycki włączał mit obecności Owidiusza na ziemiach Rzeczpospolitej do polskiej tradycji i starał się go konsekwentnie rozwijać, czego dowodzą następujące przykłady:
  • 1514 r.- In augustissimum Sigismundi Regis Poloniae et Reginae Barbarae  (królowa ukazana jako Penelopa z Heroidy Owidiusza);
  • 1515 r. – Deploratio immaturae mortis divae Barbarae, reginae Poloniae (król i królowa jako Owidiuszowi Achilles i Bryzeida);
  • 1517 r. – wiersz Colonny skierowany do Krzyckiego, w którym przyrównuje Polaka do Nazona i potwierdza przeświadczenie, że na tych ziemiach przebywał Owidiusz: „Z wygnanym tu poetą przyszłyśmy – odrzekną./ Płacz Sulmo, że w ziemi Getów jego grób.”
  • 1518 r.- wiersz Włocha dołączył Cricius do wydanego Epithalamium Divi Sigismundi Primi Regis et Inclitae Bonae Reginae Poloniae,  w którym pisał o Wawelu: „zamku przedniego nad słońca pałace,/ Nad antyczne amfiteatrów wspaniałych budowle”- słowa te kojarzyły renesansową architekturę Wawelu z opisem pałacu boga Słońca na początku II księgi Metamorfoz Owidiusza;[7] tu także znajdujemy słowa: „pokaż ściany złote/ I bogate kobierce nad Attalasowe cenniejsze.”- Krzycki nawiązał w nich do Historii naturalnej Pliniusza na temat pergamońskiej techniki tkania złotymi nićmi, ale czynił również aluzję do opisu kunsztownej tkaniny, dzieła Arachne, w Metamorfozach.[8]
  • 1519 r. – Chronica Polonorum: kronikę rozpoczyna wiersz Krzyckiego, zadedykowany autorowi, a po nim umieszczony został list Miechowity skierowany do poety (Excellentissimi domini Mathiae de Mechow atrium et medicinae Doctoris Canonici Cracoviensis ad Andream Cricium epistola), który autor rozpoczyna słowami z III elegii Owidiusza, pochodzącej ze zbioru Ex Ponto (Listy znad Morza Czarnego): „Natale solum dulcedine cunctos allicit et immemores non sinit esse sui. “ (ta myśl pojawia się jako sentencja także w Colloquia famliliaria – 1518 – Erazma z Rotterdamu); słowa te to nie tylko zamanifestowanie miłości do ojczyzny, przywiązania do Owidiusza, ale i koncepcji historiozoficznej. W Owidiuszu fascynowało obydwu humanistów to, że będąc daleko od kraju, na wygnaniu, z miłością mówił o ziemi rodzinnej; poza tym był jedynym wielkim artystą starożytnym, który przebywał w tej części Europy, dlatego nawiązanie do jego spuścizny, zwłaszcza Ex Ponto, pozwalało budować nową jakość, osadzić głębiej tradycję antyczną w polskiej kulturze, uczynić ją realną częścią polskiego doświadczenia. Było to ważne tym bardziej, że, jak pisze Miechowita, Krzycki badacz pradawnych czasów, zwalczał rozpowszechnione w pismach stereotypy kojarzące Polaków z Wandalami. Odwołania do Sarmatów i Owidiusza – poprzedzone wnikliwymi studiami Krzyckiego – pozwalało budować tożsamość narodową na zupełnie innych podstawach. Dlatego odniesienia do Owidiusza w Kaplicy nie były prywatną sprawą króla i Berrecciego, to w kontekście Chronicae Polonorum niezbędny element dopełniający koncepcję państwa, wpisujący się w ciąg świadomych działań, których Kaplica była zwieńczeniem. W ten oto sposób znajdujemy sensowne wyjaśnienie, dlaczego król zgodził się na obecność w Kaplicy tak śmiałych scen.
  • 1525 r. – przywołanie Metamorfoz Owidiusza w głośnym w Europie liście  Ad Joannem Antonium Pulleonem …, który rozpoczyna Polak następującym zdaniem: „Audio, te mirami, mi Baro, magistrum ordinis, quem vocant Sancte Marie Thetonicorum, ducem in Prussia creatum, eamque metamorphosim non probari a te, hoc nomine, quod et a religione et a piis studiis Sermi. regis nostro quodammodo aliena videatur.” („Słyszę, że dziwisz się, mój Baronie, że mistrz zakonu, zwanego Zakonem Niemieckim Panny Marii, został księciem w Prusiech, i że nie pochwalasz tej przemiany, ponieważ wydaje się w jakiś sposób daleka od religii i zbożnych wysiłków króla Jegomości.”). Przemiany, w interpretacji Krzyckiego, to nie tylko temat, motyw, lecz i kategoria polityczna, występują tu obok siebie: giganci, trytoni, nereidy, Herkules walczący z gigantami, Herkules na stosie („Wierzch jego wielki Alcyd lwią skórą odziewa/ I z maczugą pod głową kładzie się na drzewa, spokojnie, jakby spoczął w biesiadników gronie…”), Charybda i przede wszystkim Scylla (od jej historii rozpoczynają się aż dwie księgi VIII i XIV), jest też Cezar, Pan, satyrowie, Mars, Wenus itd. Polak użył słowa przemiany jedynie raz i to na początku. Dzięki temu zakres jego znaczenia się poszerzył o sferę polityczną. Autor uniknął tym samym naiwnej i sztucznej pseudouczoności czy literackości, które obniżyłyby rangę i znaczenie propagandowe jego listu. Najważniejsza w tekście była prostota przekazu oraz rzeczowa i przekonująca argumentacja, dlatego „metamorphosim” tak doskonale się wyróżnia i narzuca sposób myślenia (pomijam tu rozważania związane z tematyką eschatologiczną, jaka wiąże się z motywem przemian, jej przenikanie się z chrześcijańską wizją życia i śmierci). Dla przykładu Tomicki, pisząc do Dantyszka o wydarzeniach w Prusach, używa rzeczownika „mutatio” (zmiana): „Dne. Joannes. Facte sunt apud nos hoc anno magne mutationes, nam dnus, Albertus, marchio …” (A.T. VI, s. 274).
  • „metamorphosim”  („quandam nominis metamorphosim”) użyje po raz kolejny Krzycki w liście (z dnia 7. maja 1527 r.) do Tunstalla Cuthberta, biskupa Londynu, erazmianisty, ale tym razem odniesie słowo to do własnego życia; będzie przekonywał Anglika, że wydarzenia gdańskie nie świadczą o jego metamorfozie, ponieważ się nie zmienił, nadal pozostaje erazmianistą, pomimo że musiał uczestniczyć w stłumieniu buntu („tego szaleństwa”), ale tylko po to, by nie zmienił się on w pożogę; Cuthbert powinien wiedzieć, że jego nowa diecezja znajduje się niedaleko Gdańska i stąd jego udział; Polak prosi biskupa Londynu, aby pamiętał, że Polacy są mieszaniną Scytów i Sarmatów i jeśli nie musi, to niech nie ocenia nas jako dzikich i prymitywnych; metamorfoza oznaczała także awans, który wiązał się ze zmianą stylu życia, pozycji społecznej i politycznej a Krzycki otrzymywał prestiżowe i bogate biskupstwo płockie; w podobnym znaczeniu użył słowa metamorphosi J. Dantyszek (w liście z dnia 17 sierpnia 1527 r. do P. Tomickiego);
  • liryki miłosne Krzyckiego nawiązujące do Owidiusza: Invitat ad se amicam, Ad Heliam, De duritia Diamantae puellae czy Cricius Diamantae puellae,
  • na jeszcze innego rodzaju związki Krzyckiego z Owidiuszem wskazuje zapis Józefa Jędrzeja Załuskiego: Krzycki pisał elegie, epigramaty, księgę listów do przyjaciół na wzór owidiuszowych.”
  • z powyższego zestawienia wynika, że włączenie do dekoracji śmiałych przedstawień mitologicznych było spowodowane chęcią: a) wyrazistego zaakcentowania przywiązania do Owidiusza i jego związków z ziemiami przynależącymi do Rzeczpospolitej (albo znajdującymi się w polskiej strefie wpływów); b) włączenia tej tradycji w obszar polskiego doświadczenia kulturowego; c) nobilitacji rodzimej kultury aspirującej do przewodzenia w tej części Europy (nobilitacja nie wynikała z przywłaszczenia sobie Owidiusza, ale z świadomego nawiązania do jego spuścizny, twórczego jej rozwijania, zwłaszcza przez wychowanka Krzyckiego Klemensa Janickiego autora Żywotów arcybiskupów gnieźnieńskich (Vitae archaepiscoporum Gnesnensium.), Żywotów królów polskich (Vitae regnum Polonorum ), Querella Reipublicae Regni Poloniae i Ad Polonos proceras oraz cyklu elegii Tristium liber i Variae elegiae.

Czy można w związku z tym uwierzyć, by ktoś taki jak Krzycki nie miał wpływu na kształt ideowej wymowy tak ważnego w królestwie dzieła, jakim była Kaplica. S. Mossakowski przyjął jednak, powtórzmy to po raz kolejny, że Krzycki to przede wszystkim dworski poeta, pozostający na usługach króla i wykonujący jego zalecenia. Badacz nie wziął pod uwagę, że Krzycki to:

  • pierwszy polski artysta szerzej znany w Europie, nad którego debiutem czuwali zarówno podkanclerzy P. Tomicki, jak i kanclerz K. Szydłowiecki oraz biskup poznański J. Lubrański; początkowo opiekunem artystycznym Andrzeja został wyznaczony Włoch Sylwio Amato; Polska chciała mieć swojego znanego w Europie artystę i miała – w ten sposób Krzycki stał się symbolem panowania i sukcesu Zygmunta, dlatego tak ważne było, żeby napisy czy wiersze umieszczane na budowlach były jego autorstwa; Krzycki nie był pierwszym lepszym poetą, jak sugeruje S. Mossakowski; to główny poeta dworu, jego ideolog i dlatego nie jest możliwe, aby nie miał on wpływu na powstanie takiego dzieła jak Kaplica; metodologiczny błąd autora polega na tym, że przeciwstawił on sobie króla Zygmunta i Krzyckiego, zamiast dostrzec łączącą ich wspólnotę interesu, ponieważ sukcesy Krzyckiego są zarazem sukcesami króla;
  • poeta-mistrz, który wychowuje i kształci nowe pokolenie twórców, np. w Encomia Luteri zadebiutowali tacy młodzi twórcy (dworzanie P. Tomickiego) jak  bratanek Krzyckiego Jan autor De monstro cucullato, siostrzeniec Piotr Rydzyński, który napisał Ad famam de huteno, Maciej Konarzewski – późniejszy domownik papieża Klemensa VII („Vacca cucullatum produxit Saxica foetum.”), Feliks Ciesielski przyszły kanonik łęczycki („Cum semper maledicta…”), Piotr Sadowski autor Ad Luterum, Joannes Tirvesius – Ad eundem, Piotr Potulicki – De Lutro stercora…, Paweł Głogowski sędzia gostyński, przyszły dziekan płocki – In quendam Luteranum, Jan Ostroróg kasztelanic kaliski – In eundem Joannes, Stanisław Słomowski późniejszy arcybiskup lwowski, sistrzeniec Criciusa („Quod sic insequitur plebs…”); wydając dzieło Erazma, drukuje wiersze Wacława Sobiesławskiego oraz Stanisława Hozjusza; opiekuje się Klemensem Janickim, wspiera wydanie satyrycznego dialogu Dialogus de Asiana Diaete przez młodych posłów Stanisława Łaskiego i Stanisława Odrowąża; efekty tego działania zauważył Erazm w Ciceronianus („Ale również i Polska posiada pisarzy nie do pogardzenia. Powiem tu tylko o tych, którzy opublikowali swe dzieła i ukazali swój talent. Na ich czele stoi Andrzej Krzycki, biskup płocki. Ma on niezliczone zaiste uzdolnienia”). Krzycki to nie był typ egocentrycznego dworskiego poety skupionego jedynie na własnej karierze, w swych działaniach myślał o przyszłości kraju, polskiej literatury i kultury;
  • wpływowy hierarcha, wybitny humanista, prymas, który wspierał rozwój języka narodowego, jego wiersze, pisane w języku polskim, umieszczane były zarówno w dziełach łacińskich jak i w polskich tłumaczeniach tekstów łacińskich (na pewno jako biskup płocki wspierał tłumaczenie na polski Passio albo Kazanie o męce Pańskiey Aureliusza Lippusa. Tymi czasy s Laćyńskiego na Polsky ięzyk nowo przełożone 1567; w dziele tym odnaleziono wiersz Krzyckiego Andrzey Krzycki Czytelnikowi: „Chceszli po śmierci w niebie z Anioły mieszkawać,/ Trzebać pylnie tę thu spisaną rzecz czytawać.”);
  • znakomity i wpływowy dyplomata: to on prowadził w imieniu Tomickiego końcowe negocjacje pokojowe w czasie wojny pruskiej, następnie prowadził końcowe negocjacje w sprawie hołdu pruskiego (Legatio secreta, Sigismundi Primi Poloniae Regis Mgnique Lituaniae Ducis nomine apud Albertum, Marchionem Brandenburgensem et Ducem in Prussia per Andream Cricium Episcopum Premisliensem anno MDXXV peractae); bronił decyzji króla w Europie; odbył ważne misje dyplomatyczną na Węgrzech (Legationis celerrimae ac molestissimae jussu Sigismundi Primi Regis Poloniae in Hungariam ad sedandas ibi Procerum turbas ab Adreas Critio…, Legationes magnae, quibus Sigismundi Jagielloni Poloniae Regis, apud Ludovicum secundum Hungarorum Regem: post ejusque interitum, apud Regni Hungarici Ordines, Andreas Cricius…, De conciliando inter Joannem Zapolium atque Ferdinandum Austriacum Hungarorum Reges pace, Legato Sigismundi Primi  Poloniae Regis nomie per Andream Critium designatum); walczył o inkorporację Mazowsza, elekcję Zygmunta Augusta, był w końcu zwolennikiem zawarcia „wieczystego” pokoju z Turcją;
  • wybitny znawca i badacz historii: jemu zadedykował pierwsze wydanie Kroniki Polaków Maciej z Miechowa, a poeta uświetnił je swoim wierszem; sam wydawał mowy Kallimacha (Philippi Callimachi …de bello Turcis oratio), by uchronić jego dorobek przed zapomnieniem, dokonując w ten sposób syntezy myśli politycznej Jana Długosza i włoskiego humanisty; badał rodzime tradycje liturgiczne, które opisał w liście pasterskim De ratione et sacrificio missa; do Władysława Jagiełły, księcia Witolda, króla Dawida i Seneki odwoływał się w mowie skierowanej do młodziutkiego Zygmunta Augusta (Oratio Andreae Cricii episcopi plocensis in postulando ad Regnum Sereniss[imo] Sigismu[n]do eius nominis secundo Rege Poloniae electo die triu[m] Regu[m] habita).
  • szczególnie związany z królową Barbarą wierny jej sekretarz, będący przy jej śmierci, szczerze rozpaczający, widzący zdradę małżeńską Zygmunta.

Wszystkie podane tu fakty świadczą pośrednio o tym, że Krzyckiego nie można wykluczać z rozważań o Kaplicy. Z zachowanych dokumentów wynika jasno, że tylko on był w stanie jasno sformułować ideowy, religijno-polityczno-dynastyczny program (i tego od niego oczekiwano!). Ze zrozumieniem znaczenia dekoracji, wbrew pozorom, nie mogło być problemu, jeżeli w 1513 r. Wacław Hirschberg – według Coxa ozdoba nie tylko Krakowa, ale i Śląska – wykładał na Akademii Krakowskiej Metamorfozy Owidiusza.[9]

Innym ważnym aspektem rozważanego tu zagadnienia jest przeciwstawienie Krzyckiego Erazmowi. Uczony nie zauważa, że czołowym erazmianstą w Polsce był właśnie Andrzej Krzycki. To on był autorem najważniejszych oficjalnych dzieł pisanych w duchu irenizmu jak Encomia Luteri (tu złożył publiczną deklarację poparcia dla Erazma), De afflictione ecclesiae, commentarius in Psalmum XXI (dzieło to uświetnił swoim wierszem czołowy erazmianista Leonard Cox, do całości zaś autor dołączył Appendix pro Epilogo, verbis Origenis, extractatu primo in expositione libri Iob, a podsumowanie powierzył przyjacielowi Erazma Janowi Antoninowi, który napisał Vox afflictae ecclesiae (Glos do ucisku Kościoła). Innym znamienitym dziełem jest De ratione et sacrificio missae, które rozpoczynał wiersz Pawła Głogowskiego (przyjaciela A. F. Modrzewskiego) Ad presbyteros. Nie bez znaczenia w tym kontekście pozostaje pominięcie Krzyckiego przy omawianiu przez S. Mossakowskiego listu politycznego poety Ad Joanem Pulloenem…, w którym Zygmunt został przedstawiony jako władca miłujący pokój i odrzucający przemoc.

Przypomnijmy, że irenistyczna koncepcja hołdu pruskiego bardzo spodobała się Erazmowi, który ją spopularyzował w Europie, co przyczyniło się do utrwalenia takiego właśnie wizerunek króla. Ale nie stworzył jej Zygmunt, ale Krzycki, który w dodatku za krytykę polityki papieży miał trafić na indeks ksiąg zakazanych. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że w rzeczywistości Cricius ostro krytykował króla za jego postawę w czasie wojny z Zakonem (1519-1521), zarzucając mu naiwność, nieudolność, a zawarty w Toruniu kompromis uważał za porażkę. Był zdecydowanym zwolennikiem ostatecznej rozprawy z Zakonem, gdy to się okazało niemożliwe, zlecono mu przeprowadzenie końcowych negocjacji (Legatio secreta…) oraz wytłumaczenie Europie, dlaczego Zygmunt postąpił tak a nie inaczej.

Krzycki wydawał poza tym dzieła Erazma, z całą pewnością wiemy o wydaniu przez niego w 1523 r. De duplici copia verborum ac rerum („O podwójnym zasobie słów i rzeczy”). Wstęp do tego dzieła napisał Valentinus Pannonius, a Krzyckie wraz ze swoimi wychowankami: P. Rydzyńskim, S. Hozjuszem i W. Sobiesławskim zamieścili wiersze na cześć Erazma, w którym poeta pisał: „Nam quicquid Graeci, quicquid scripsere Latini,/ Una haec praebebit Copia aucta tibi.” Z kolei W. Szelińska w pracy Książka Erazma z Rotterdamu w środowisku krakowskim w XVI wieku nie ma wątpliwości, że to od Krzyckiego wyszedł pomysł sprowadzenia Erazma do Polski. Wszystkie podane tu przeze mnie fakty świadczą o tym, że przeciwstawianie Krzyckiego Erazmowi jest nieporozumieniem. Jego źródłem stały się słowa Erazma z listu do Criciusa, w którym stwierdził, że w De afflictione ecclesiae, commentarius in Psalmum XXI Polak przemawia jak kapłan a nie jak retor, co zinterpretowano, że zerwał z pogańskim antykiem. Ale nic takiego się nie stało, a świadczą o tym słowa z ostatniego satyrycznego dzieła Krzyckiego-prymasa, skierowane do dziewcząt: „Dziewczęta zaś, jeśli już nie są pobożne, to niech przynajmniej będą ostrożne.” Należy przy tym pamiętać, że Krzycki był w swej miłości do Erazma niezależny, dlatego wbrew Holendrowi postanowił skontaktować się nie tylko Melanchtonem, ale i sprowadzić go do Polski, wbrew Erazmowi był zwolennikiem zawarcia „wieczystego” pokoju z Turcją. Zapytać na koniec tej części rozważań należy, czy przed 1524 r., czyli wydaniem Encomia Luteri i nawiązaniem oficjalnego kontaktu z Erazmem, Krzycki był zwolennikiem reform w Kościele. I tu odpowiedź musi być twierdząca. Nieprzypadkowo wuj Tomicki nazywał Krzyckiego żartobliwie „luterkiem” (1519), gdyż Krzycki nie krył, że podziela wiele postulatów Lutra, a w epigramatach satyrycznych bezwzględnie krytykował hierarchów kościelnych, demaskując ich obłudę, egoizm, chciwość, zakpił nawet z homoseksualnych skłonności obecnych w Polsce legatów papieskich – nie wahał się demaskować zła zarówno u katolików jak i u lateran. Sugerowanie przez S. Mossakowskiego, że irenistyczny jest król, a pogański Krzycki, że pobożny jest Zygmunt (zapewne razem z kochanką K. Telniczanką i ich nieślubnymi dziećmi), a dwuznacznie religijny Cricius (za zbyt swobodną twórczość) – uznać należy za nieporozumienie.

W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na inny aspekt, a mianowicie na związki Andrzeja Krzyckiego ze sztuką. Otóż zanim Krzycki przyjechał do Krakowa, przebywał na dworze biskupa poznańskiego Jana Lubrańskiego, który był bardzo przywiązany do tradycji królewskich i starał się je pielęgnować na różne sposoby. Jednym z nich było powstanie sali Królewskiej w rezydencji biskupów poznańskich. Ozdobiona miała być portretami polskich królów. Wtedy zapewne po raz pierwszy pojawił się pomysł napisania pocztu królów polskich, który byłby komentarzem do umieszczonych w sali malowideł (poeta napisał w tym czasie m.in. Epithafium Chabri Boleslai Regis, które zostało umieszczone na grobowcu króla). Powyższe stwierdzenia (Jacka Wiesiołowskiego) świadczą o tym, że Krzycki nie był przypadkowym artystą piszącym bezrefleksyjnie, na zamówienie inskrypcje czy wiersze. Gdy przybył do Krakowa, miał już za sobą bogate doświadczenie związane zarówno z przebudową zamku biskupów w Poznaniu jak i pisaniem inskrypcji.

W dodatku rozumiał polityczny i artystyczny sens swoich działań, doskonale w związku z tym mógł doradzać królowi i zapewne to robił. W 1510 roku napisał poeta satyryczne wiersze Pisoin imaginem Lucretiae lascivius depictam, apud Cricium inventam (Pizon na ujrzany u Krzyckiego obraz Lukrecji zbyt swawolnie wyobrażonej) oraz Cricius pro Lucretia Pisoni (Krzycki do Pizona w obronie Lukrecji). W obydwu utworach interesująca jest dyskusja na temat sztuki, malarstwa, jaką toczą legat papieski, a zarazem znakomity humanista Jakub Piso, oraz młody polski dyplomata i poeta. Otóż Piso, gdy zobaczył u Krzyckiego(?) obraz Lukrecji, stwierdził, że jest ona ukazana w sposób zbyt swawolny, dodając: „E Flora ut fierem Lucretia fecit Apelles:/ Naturam quis plus arte valere putet.”[10]

Przywołanie w dyskusji Apellesa było właściwe, ponieważ to ten znakomity malarz umiał jak nikt przemieniać, mocą swojej sztuki, ludzi, istoty. I tak kurtyzana Fryne lub faworyta Aleksandra Wielkiego Pankaspe – jak twierdzili starożytni – pozowały mu, gdy malował Afrodytę wynurzającą się z piany morskiej (Afrodytę Anadyomene). Piso dowcipnie przypuszczał, że w przypadku obrazu Lukrecji musiało być podobnie. Ważne w tym zdarzeniu jest to, że mamy oto kolejny dowód na to, że a) Krzycki interesował się sztuką przez całe życie, b) znał malarstwo Apellesa, nadwornego malarza i portrecisty Filipa II Macedońskiego i jego syna Aleksandra Wielkiego (należy pamiętać, że porównanie do Apellesa było w pismach humanistów dość częstym zabiegiem, ale w tym przypadku nie jest to tylko ozdobnik/topos), c) znał motyw Afrodyty Anadyomene.

Zauważmy, że Kaplica to dzieło wybitne, świadczące o niezwykłej osobowości fundatora i projektodawcy. W związku z tym zapytać należy, gdzie jeszcze przejawiała się ta wyjątkowa wrażliwość i świadomość artystyczna króla. Trudno uwierzyć, że wszystko skończyło się na niezwykłej Kaplicy (szokującej współczesnych), że król zachwycony tym dziełem nie postawił żadnej innej nietypowej budowli. Krzycki natomiast odwrotnie, angażował się razem z Berreccim w projektowanie stropu Sali Królewskiej, sprowadził budowniczych Kaplicy do Płocka, by tu postawili pierwszą na północ od Italii katedrę renesansową.[11] Dziwne jest to, że tak wytrawny znawca sztuki, jak opisuje króla S. Mossakowski, nie poparł tego projektu, nie zadbał, by jego królestwo miało wyjątkowy kościół (a miał tylko pomóc). Co ciekawsze, Krzycki kontynuował swoje pomysły budowlane: w Pułtusku wzniósł kościół Św. Krzyża, a na rynku tego miasta wybudował kaplicę św. Marii Magdaleny naśladującą Panteon Marka Agrypy. Gdy został prymasem, wybudował w Gnieźnie rodzinną kaplicę Krzyckich, która, niestety, nie zachowała się do naszych czasów. Widać wyraźnie jednak przywiązanie artysty do budowania z Włochami kaplic. Warto również zauważyć, że w Pułtusku rozbudował i wyremontował zamek biskupi Sprowadził tu artystów włoskich: Jana Baptystę z Wenecji, Bartolomeo Berecciego oraz Jana Cini ze Sieny i powierzył im ozdobienie Dużego Domu usytuowanego w części wschodniej zamku. Wystrój zewnętrzny stanowiły m.in. bogato opracowane otwory okienne o kamiennych obramowaniach składające się z wiązek laskowań krzyżujących się w narożach. Czy można zatem bez zastrzeżeń przyjąć tezę S. Mossakowskiego, że Krzycki nie miał nic wspólnego z budową Kaplicy Zygmuntowskiej? Absolutnie nie. Oznaczałoby to, że ten wielki budowniczy, znawca sztuki i architektury, tylko w jednym przypadku nie miał wpływu na promowanie nowego prądu w kraju, bo okazuje się, że był ktoś od niego lepszy, większy wizjoner – król Zygmunt, który był bezkompromisowy w propagowaniu nowych idei i zaskakiwał wszystkich śmiałymi projektami.

W tym momencie należałoby jeszcze spróbować opisać gust artystyczny Krzyckiego oraz inne jego artystyczne projekty. Otóż mamy po nim pięć wybitnych i bezcennych dla polskiej kultury pamiątek, zabytków, ukazujących istotę wrażliwości Criciusa. Pierwszy, to pieczęć arcybiskupia, którą  M. Sokołowski słusznie nazwał arcydziełem[12], do rangi arcydzieła urasta też „pastorał Krzyckiego”[13] znajdujący się w katedrze w Płocku (obydwa dzieła są porównywalne z najwybitniejszymi tego typu dziełami europejskimi), doskonałość wykonania – stwierdza ks. E. Majkowski –  wyróżnia również, od współczesnych mu prymitywnych drzeworytów,  exlibris Krzyckiego, a jego znakomity wiersz, poświęcony wybitnemu uczonemu i rektorowi Akademii Krakowskiej, został namalowany na  Epitafium Jana Sakrana, w którym to dziele M. Walicki dostrzega elementy: humanistycznego obrazowania, swoistego polskiego „weryzmu”, motywy dürerowskie oraz tradycję carnachowską („jedne z najcelniejszych epitafiów renesansowych polskich, przykuwające spojrzenie rzadko spotykanym poziomem formy plastycznej, ciekawym zaaranżowaniem grupowej sceny (…)”)[14]  Pierwsze, co się rzuca w oczy, to fakt, że gdzie jest Krzycki, tam są znakomite projekty artystyczne i nie ma mowy o dyletanctwie. Kolejnym tego przykładem niech będzie pierwszy polski świecki pomnik, tzw. Kolumna Zygmunta znajdująca się w Kozienicach. Do dziś, z pierwotnej jej formy, pozostał tylko wiersz Krzyckiego. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na jeszcze jedną niezwykłą hipotezę, wskazującą na związki Krzyckiego z programem ideowym dekoracji rzeźbiarskiej stropu sali Poselskiej (słynne wawelskie głowy).[15]

A co z królową Barbarą? Dlaczego autor pomija ten wątek? Jednym z powodów jest zapewne ten, że w inskrypcjach czy przedstawieniach obecnych w Kaplicy nie ma żadnych bezpośrednich odniesień do pierwszej żony Zygmunta i w związku z tym nie można wiarygodnie powiązać programu ideowego z królową. Podejmowane próby biograficznego odczytywania dekoracji mitologicznej uznaje Mossakowski za nieprzekonujące i trzeba się z nim w tym przypadku zgodzić. Nie oznacza to jednak, że ich autorzy nie dysponują interesującymi i ważnymi przesłankami, których wartości nie da się podważyć:

·         Kaplica jest pod wezwaniem św. Zygmunta i św. Barbary dziewicy męczenniczki,

·         obiekt był budowany, projektowany w początkowej fazie z myślą o zmarłej królowej i jej mężu,

·         Barbarę z mężem, a zwłaszcza z sekretarzem, łączyła szczególna więź (przez sześć miesięcy 1515 r. przy królowej nie było męża, do którego listy, w jej imieniu pisał Krzycki, stając się powiernikiem królowej; gdy Zygmunt przybył do Krakowa pod koniec sierpnia 1515 r., nie kryjąc rozczarowania tym, że Barbara nie urodziła syna (świadczą o tym listy króla do małżonki, nadal czułe, ale już pisane w innym tonie), zastał chorą małżonkę, która 2 października 1515 r. skonała na rękach swojego sekretarza.

Wszystkie wymienione powyżej fakty otwierają przestrzeń Kaplicy na domysły i interpretacje poszukujące biograficznego klucza i stwierdzić należy, że są one również uprawnione, natomiast niemożliwe, jak na razie, do udowodnienia. Czy poszukiwanie wśród postaci kobiecych w mitologicznej dekoracji odwołań do królowej jest czymś naiwnym, zwłaszcza że jej męża przedstawiono jako Herkulesa, raczej nie – jest to logiczne i spójne, ale brak przekonujących dowodów powoduje, że tego typu rozważania wpisywane są w obszar literatury, romantycznej legendy, a nie naukowej wiedzy, ponieważ u podstaw tego rozumowania leży przekonanie zakładające istnienie na tyle silnej więzi emocjonalnej pomiędzy królową Barbarą i królem oraz jej sekretarzem, że znalazło to bezpośredni wyraz nie tylko w samym akcie budowy Kaplicy, ale i w jej dekoracji.

Jeszcze inną kwestię stanowią możliwe związki pomiędzy muzyką epoki, wrażliwością muzyczną Zygmunta a kopułą Kaplicy, np. między polifonicznym śpiewem dziewięciu rorantystów a harmonią wszechświata symbolizowaną przez kopułę Kaplicy czy między niebiańską liturgią dziewięciu chórów anielskich a podniebiem latarni-empireum. Uczony stwierdza, że trudno jest dziś potwierdzić hipotezę L. Kalinowskiego, ale wiadomo, że na dworze Zygmunta były znane idee dotyczące harmonii wszechświata, muzyki niebios, o czym świadczy tekst mowy De musicae laudibus oratio wygłoszonej w r. 1528 przez krakowskiego humanistę Jerzego Libana z Legnicy (s. 282). Szkoda, że autor nie zauważył, że jeden ze współtwórców Kaplicy – Andrzej Krzycki – pisał piosenki, pieśni, wśród których znajduje się przepiękny wiersz In laudem misicae:

Witaj matko radości i rozkoszy, boska
Muzyko, mocna bladych płoszycielko trosk.
Bez ciebie nikt niebiosom nie odda czci winnej
Ani marsowe serca nie zdziałają nic.
Ty smutnych rozweselasz, a szał umiesz koić.
Znużone pracą ciało przywracasz do sił.
Tyś dla więźnia nędznego, w kajdanach pociechą
……………………………..
A jak mężów uczone świadczą o tym księgi,
Obrotem ty niebieskich nawet rządzisz sfer.

Uczeni mężowie, zdaniem K. Morawskiego, to Pitagoras i Cicero, jakże bliscy nie tylko Krzyckiemu, ale i Kopernikowi, który pisał m.in. „I rzeczywiście, natrafiłem najpierw u Cycerona na wzmiankę, że Niketas sądził, iż Ziemia się porusza….Ale pitagorejczyk Filolas sądził, że ona krąży dokoła ognia…”[16] Rzecz całą można by uznać za zbieg okoliczności, gdyby nie fakt, że Kopernik i Krzycki razem studiowali przez krótki okres w Bolonii, ucząc się greki i miłości do wszystkiego, co wiązało się ze starożytną Grecją, od Codrusa, pod którego wpływem Kopernik przetłumaczył na łacinę, wydane po grecku przez profesora, Theophylaktos Simokates, a Krzycki pisał epitalamiony czy Epitafium dla Korybuta Koszyrskiego nawiązujące do  hymnu Towarzystwa Homeriatów.[17]

Krzyckiego mamy prawo otwarcie nazywać pitagoreistą, a dowodzą tego słowa z jego listu napisanego do Ch. Colonny. Otóż na prośbę królowej Bony Cricius dziękuje mu za dobre wieści, dotyczące narodzin królewskiego syna. Nie byłby sobą, gdyby nie wypomniał przyjacielowi nadmiernego przywiązywania do przepowiedni astrologów: „Otóż wiedz mój drogi, że teraz, gdyśmy dali trochę folgę nagabywaniu wotami i modłami, by odwrócili od nas nieszczęście, którym nam ciągle twoi astrologowie i wieszczakowie grozili, że król nie doczeka się nigdy męskiego potomka, teraz właśnie urodził mu się syn, chłopak na schwał co się zowie…”[18]

Ale cały sens tej krytyki astrologii zawiera się w poprzedzającym cytowany tu fragment zdaniu: Hac itaque causa, non oblivione tui, nec ulla incuria factum est, quod tamdiu Pithagoram tecum egerim.” Zasadność swojej krytyki Krzycki tłumaczył tym, że gdy Colonno przebywał w Krakowie, to wtedy razem tak bardzo pożądali Pitagorasa. I właśnie teraz życie potwierdziło, że to Pitagoras miał rację. Z tego krótkiego zdania dowiadujemy się, że w wąskim gronie humanistów, przebywających na dworze Zygmunta, toczono spory na temat kształtu świata i kosmosu („tak długo”), że to rodzima elita wiodła tu prym, a nie włoska, zapewne wykorzystując argumenty z Zarysu (Commentariolus…) Kopernika. Krzycki w tym czasie miał za sobą współpracę z Miechowitą, w którego księgozbiorze znaleziono egzemplarz dziełka Kopernika, przyjaźnił się (wspierał) z Corvinusem Raabe oraz Janem Dantyszkiem, a więc z przyjaciółmi astronoma. Z cytowanego zdania wynika, że konsekwentnie bronił pitagorejskiego stanowiska, dystansował się wobec astrologii (w przeciwieństwie do Tomickiego). Możemy w związku z tym zadać pytanie, dlaczego tak niewiele na ten temat mamy informacji. Otóż wiązało się to z tym, że Cricius zachowywał się more Pythagoraeorium, z rezerwą wobec ludzi pospolitych, którzy nie byli w stanie zrozumieć najnowszych koncepcji świata, człowieka i kosmosu. Dopiero w liście do Colonny ujawnił, zdawkowo, ale znacząco, swoje stanowisko, nie pozostawiając wątpliwości.

O tym, że nie było łatwo głosić takie poglądy, przekonują słowa Kopernika z Przedmowy do O obrotach sfer niebieskich: „…może by i wystarczyło, gdybym poszedł za przykładem Pitagorejczyków i innych jeszcze, którzy tajników filozofii nie przekazywali na piśmie, lecz tylko ustnie krewnym swoim i przyjaciołom…To więc gdy rozważyłem, obawa wzgardy, na jaką bym się wystawił z powodu nowości i niepojętności moich twierdzeń, ostrzegała mnie, ażebym już gotowego dzieła całkiem zaniechał.”[19]

Kopernik i Krzycki, ostatni wielcy uczniowie Codrusa, po śmierci znaleźli się na indeksie ksiąg zakazanych, za życia nie byli ulubieńcami króla Zygmunta: pierwszy nigdy nie został zaproszony przez władcę do zaprezentowania na dworze swojej teorii, drugi natomiast wszystkie nominacje uzyskał dzięki wstawiennictwu Jana Lubrańskiego, Piotra Tomickiego, królowych Barbary i Bony. Zygmunt sam z siebie nigdy nie widział potrzeby awansowania niepokornego humanisty, nawet prymasostwo wywalczył dla Criciusa umierający wujek. Obyczaj Pitagorejski oraz neoplatońskie wykształcenie Krzyckiego uprawomocniają te interpretacje, które doszukują się w dekoracji treści ukrytych, niedostępnych dla niewtajemniczonych. Nie mogą one jednak przysłonić treści ideowo-propagandowych, które odgrywają w dekoracji najważniejszą rolę.

Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na inną niekonsekwencję S. Mossakowskiego. Otóż, pisząc o Krzyckim, zauważa on, że to znakomity poeta, ale nie ustosunkowuje się do umieszczonego na Kaplicy jego wiersza: Czy jest to znakomity wiersz znakomitego poety, czy nie? Co prawda uczony stwierdza, że w Europie dostrzeżono oryginalność tego epigramatu-inskrypcji, ale na czym miałaby on polegać, niestety, się nie dowiemy. Spróbujmy na koniec zrozumieć niezwykłość tego utworu:

NON NOBIS, DOMINE, NON NOBIS, SED NOMINEST…
Ne mirere hospes decus hoc sublime sacelle
Saxaque Phidiaco scalpta magisterio.
Hoc statuit Sismundus opus qui struxit et arcem,
Clarior hic recta sed ratione labor.
Illum ne credas dum momentanea condit
Atria perpetuam posthabuisse domum. [20]

Analizę utworu należy rozpocząć od umieszczonych na południowym fryzie nad wierszem Krzyckiego słów z Psalmu 115: „Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twojemu imieniu…” , ponieważ tworzą one naturalny kontekst, ramę interpretacyjną a nawet myśl przewodnią interpretowaną następnie w wierszu przez poetę. Razem z utworem Krzyckiego stanowią nowy tekst. Nie mamy tu więc do czynienia, co sugeruje Mossakowski, z niejednorodną strukturą (autorzy Zygmunt – Krzycki), ale jednolitym tekstem. Wybór słów z Psalmu 115 miał przede wszystkim ideowy charakter, gdyż budowniczowie i fundator Kaplicy musieli zająć stanowisko wobec toczących się religijnych sporów z luteranizmem, zwłaszcza dotyczących charakteru wznoszonych świątyń. Psalm 115 stawiał problem jasno i ostro: Ich bożki – to srebro i złoto,/ robota rąk ludzkich./ Mają usta, ale nie mówią…./ Do nich są podobni ci, którzy je robią/ i każdy, kto im ufa.” I właśnie w kontekście tych oskarżeń należy czytać wiersz-inskrypcję Criciusa.

Znakomity jest już sam początek (mimo że pozornie konwencjonalny), ponieważ Krzycki już w pierwszym wersie zdobył się na typową dla siebie ironię. Podmiot liryczny zwraca się z szacunkiem do czytelnika, zwiedzającego, którego nazywa „gościem”, by się nie zdziwił dekoracją wspaniałej Kaplicy i kamiennymi rzeźbami w mistrzowskim stylu Fidiaszowym. Ironia zawiera się w czasowniku „niech nie dziwi” (tryb rozkazujący), ponieważ Kaplica ma właśnie dziwić, a nawet zadziwiać. Komizm ujawnia się w paradoksie. Ale poeta nie tylko mówi do gościa „nie dziw się”, lecz i wskazuje mu, co szczególnie ma go nie dziwić, czyli w rzeczywistości to, co najpiękniejsze w Kaplicy: dekoracja (ozdobność) oraz Fidiaszowe rzeźby.

Niezwykłość pierwszego wersu polega na tym, że wnosi do budowli lekkość, humor, dystans do siebie i tego, co będzie się oglądać. Kaplica staje się przez to bliższa i ludzka, a podmiot jawi się jako wytrawny znawca sztuki, który w trzecim wersie zwraca uwagę na to, że „To dzieło postawił Zygmunt, który wzniósł i zamek” W tym momencie czytelnik-gość musi popatrzeć w prawo i ujrzeć zamek, a wtedy Kaplica ukaże mu się jako większa całość większego planu przebudowy. Krzycki zaraz jednak dodaje, że ten trud szlachetniejszy, a może raczej, lecz ta robota szlachetniejsza prostotą i umysłem, czyli że Kaplicę od zamku różni szlachetniejsza prostota i myśl. Znaczenie tych słów bezpośrednio związane jest z drugim wersem, w którym pojawia się Fidiasz, ponieważ to właśnie Grecy stworzyli szlachetną prostotę, która stała się synonimem doskonałości artystycznej i intelektualnej. Przywołanie „Fidiaszowego mistrzostwa” kojarzyło się poza tym z topiką „kunsztu cenniejszego nad materiał.”, a także ze słowami Pliniusza z Historii naturalnej, że dla Fidiasza „nawet drobne szczegóły przedstawiały (…) pole do artystycznego opracowania.”[21] Krzycki niewątpliwie zwracał się do wykształconego czytelnika, odbiorcy, który rozumiał konteksty, aluzje oraz literacką grę. Świadczy o tym również użycie przez niego w inskrypcji słowa „scalpta”, zamiast sculpta. Poeta nawiązywał w ten sposób do terminologii włoskiego teoretyka sztuki Gaurica, który rzeźbę w kamieniu „wykonywaną ostrym nożem (scalpellum) nazywa scalptura, a nie sculptura”[22].

Odwołania Krzyckiego nie są tu przypadkowe, ponieważ Polak był wychowankiem najsławniejszego grecysty Codrusa, a po powrocie do Polski opiekę nad nim sprawowali inni grecyści: biskup Jan Lubrański oraz mistrz i przyjaciel Sylwio Amato. Dowodem takich właśnie przekonań Criciusa jest wiersz Krzycki do Czytelnika w Kronice Polski. Poeta, chwaląc dzieło Miechowity, pisze m.in.: „Z tego powodu myślę, że ważna jest sentencja Greków:  „Jak język prawdy jest prosty,/ To wtedy, sadzę, jest pełen wdzięku.” Nawet w liście pasterskim De ratione et sacrificio misse, skierowanym do kapłanów, przywołał greckie pojecie jasności języka, które przeciwstawił cyceronizmowi, który uznał za szkodliwą manierę[23]. Kto więc nie odnajdzie – zdaniem poety – w Kaplicy greckiej prostoty myśli i formy, piękna szczegółu, ten nie zrozumie jej wyjątkowości. Krzycki odrzucał w ten sposób zarzuty o przepych i wskazywał klucz interpretacyjny.

W ostatnich dwóch wersach poeta ponownie zwraca się do Gościa, gdyż pragnie podtrzymać atmosferę wzajemnego zaufania, intymną więź, żeby następnie poprzez łagodną perswazję, wyrażoną w trybie warunkowym, przestrzec go: obyś nie sądził (nie wierzył), że król („ten”), budując doczesne atria, zlekceważył (zaniedbał) wieczysty dom. Początkowo zdumienie może budzić użycie przez Krzyckiego wyrażenia „momentanea atria”. Liczba mnoga wyraźnie wskazuje na to, że słowa te odnosi poeta do zamku oraz Kaplicy, a to z kolei pozwala nam doprecyzować zamysł twórcy. Co oznacza stwierdzenie w trzecim wersie, że Zygmunt zbudował zamek? Dokładnie tyle, że go przebudował, wystawił piękne atrium, czyli dziedziniec pałacowy z arkadyjskimi kolumnami, największą tego typu budowlę w Europie. Drugim atrium była Kaplica, w której, podobnie jak w starożytnym Rzymie, umieszczono maski przodków, kapliczki, posągi a ściany pokrywano stiukami. Jak należałoby w związku z tym zinterpretować fakt, że w Rzymie atria były to reprezentacyjne pomieszczenia, gdzie koncentrowało się życie rodzinne, przyjmowano interesantów. Kaplica w rozumieniu Krzyckiego oczywiście nie była klasycznym atrium, ale miała spełniać nieco podobne funkcje: była reprezentacyjna, służyła nie tylko królowi i jego rodzinie, tu przyjmowało się gości, zwiedzających, o czym świadczy pierwszy wers wiersza. Zestawienie zamku z Kaplicą ma jeszcze inne znaczenie. Otóż król, budując (przebudowując) przepiękny zamek, nie mógł następnie zbudować przeciętnej, skromnej kaplicy, ponieważ naraziłby się na zarzut, że dba o rzeczy doczesne, dlatego musiał zbudować gmach piękniejszy, którego jednak urok nie tkwił w przepychu, lecz w proporcjach, prostocie, jasności, które przybliżały, na pewno zhellenizowane umysły, do prawdy, a ta z kolei do Boga. Nazwanie Kaplicy doczesnym atrium służyło zatem zdystansowaniu się wobec jej piękna i wyeksponowaniu na pierwszym planie „domu wieczystego przebywania”, który wznosił król Zygmunt swoją szczerą  pobożnością. i czynami godnymi chrześcijańskiego władcy.

Jeśli zaprezentowana tu interpretacja wiersza jest prawidłowa, to utwór ten staje się kolejny ważnym dowodem, wskazującym na ścisły związek Krzyckiego z Kaplicą. Został on bowiem napisany ze znawstwem oraz pełną świadomością idei, która przyświecała jej twórcom.

dr Leszek Barszcz

[1] Jak głęboko krzywdzące jest to zestawienie dla Krzyckiego świadczy chociażby jego satyryczny epigramat In Zachariam, episcopum Gardiensem, legatum Leonis Papae X , w którym poeta czyni aluzję do wydarzeń z 14 IV 1521 r. w Toruniu, kiedy to w czasie antyreformacyjnego kazania Bernarda z Grabowa na przyległym do kościoła cmentarzu doszło do wyreżyserowanej prowokacji. Legat papieski Zachariasz usiłował spalić kukłę w postaci diabła przedstawiającego Lutra oraz jego pisma. Mieszkańcy Torunia oburzeni tym zdarzeniem obrzucili kamieniami legata, któremu nie udało się z tego powodu spalić do końca kukły. Dopiero biskupi Jan Konopacki oraz Wawrzyniec Międzyleski ponownie wrzucili ją do ognia i wtedy doszło do ataku oburzonych mieszczan. Zachariasz Ferreri uciekł z cmentarza i schował się w swojej siedzibie. Krzycki krytykuje postawę legata i wspierających go polskich dostojników.

[2] J. Wiesiołowski, Z kórnickiego kodeksu Corpus Cricianum, w: „Pamiętnik Biblioteki Kórnickiej” 1979, s. 245.

[3] R. Nir., Stanowisko biskupa Andrzeja Krzyckiego wobec luteranizmu, w: „Studia Płockie” 1981, nr 9, s. 77.

[4] Utwór Encomia  divi Sigismundi należy interpretować w kontekście dwóch dokumentów. Pierwszy to list Krzyckiego sekretarza królowej Barbary do podkanclerzego koronnego K. Szydłowieckiego (AT. II, s. 73) oraz  pismo polityczne Pugne geste narratio (AT., II, s. 74-79), rozesłane po sąsiednich dworach, w którym sekretarz opisał dokładny przebieg działań i zwycięstwo Zygmunta. W pierwszym dokumencie interesujące są słowa, w których Cricius stwierdza, że już od dawna założył sobie, żeby życie i wielkie czyny, najjaśniejszego króla, boskiego Zygmunta tak opisać, aby wraz ze znakomitymi zaletami ciała ukazać przymioty ducha. Wynika z nich, że na długo przed 1512 r. Krzycki planował bycie kimś w rodzaju kronikarza, dokumentalisty, dlatego gromadził materiały: „cuncta ipsius commentariolis meis notans”. Pracę swoją odkładał na później, ale po wielkim zwycięstwie, podkanclerzy koronny poprosił go, by opisał zwycięstwo Zygmunta. Nie może dziwić, że w Encomia  divi Sigismundi monarcha  – pisała A. Winiarczyk – ukazany jest jako człowiek o umyśle pełnym powagi i umiarkowania; urasta w utworze do rangi antycznego herosa określanego mianem „Inclite rex” czy „maxime rex”.

Z kolei Pugne geste narratio to kunsztowny obszerny tekst, który autor rozpoczyna od ogólnej historycznej konstatacji, że Scytowie już w czasach starożytnych walczyli z ludami starożytnymi. Ci, którzy podejmowali z nimi walkę, to władcy Persji Cyrus i Dariusz, a także Filip Macedoński i jego syn Aleksander. Uwagę Krzyckiego zwróciła wymiana korespondencji pomiędzy Ateasem, królem Scytów, a Filipem: „Recte Antheas olim ad Philippum scribens…” Była mu ona potrzebna nie tylko po to, by ukazać przebiegłość i potęgę wroga, ale i aluzyjnie przywołać postać Herkulesa, wszak to Filip Macedoński miał prosić króla Ateasa, aby pozwolił mu ustawić posąg Herkulesa u ujścia Dunaju, a gdy ten odmówił, Filip wkroczył ze swoją armią, pokonał Scytów i zabił króla. W ten oto sposób buduje Krzycki przekonującą i trafną analogię, pomiędzy czasami starożytnymi a współczesną mu sytuacją króla Zygmunta. Jest więc tu Aleksander Macedoński, jest w domyśle Herkules. A jeśli doda się do tego fakt, że w stylistyce autor zapożyczył się u Juliusza Cezara, to wtedy łatwiej będzie nam wyjaśnić, skąd wzięły się takie a nie inne elementy militarno-zwycięskiej dekoracji.

[5] Oprócz Listu (Epistolae) Krzyckiego zbiór zawierał: Silva J. Dantyszka, Hymnus V. Ecke, Silva K. Suchtena, Panegiris B. Wapowskiego i Epigramma J. Piso (Wiadomości Historyczno-krytyczne Do Dziejów Literatury Polskiey o pisarzach polskich, Kraków 1819, t. 1).

[6] W wymienionych utworach została w pełni wypowiedziana koncepcja władcy i ideologia jego panowania, zwłaszcza wszechobecny jest motyw Pater Patriae, który występuje również w inskrypcji znajdującej się na sarkofagu króla Zygmunta. I tak w epitalamionie czytamy: „Hic pater est patriae famaeque assertor avitae/ Iste Polonorum pugnando restituit rem.” (w.151-152) Król to nie tylko ojciec ojczyzny, ale i obrońca, co miało podkreślić, że Zygmunt nie jest agresorem, ale obrońcą pokrzywdzonych i zdradziecko napadniętych, dlatego doskonale będzie nadawał się na wzór chrześcijańskiego władcy.  Podobną myśl odnajdujemy w Encomia divi Sigismundi: „Salve magna pater patriae vindexque salutis,/ Vincendo iuvietam tartareumque genus.” (w.117 – 118) W innych wierszach orszańskich Krzyckiego motyw ten również występuje, np. w Cantilena de victoria e Moscis…, w której poeta-polityk w znakomity sposób przedstawia relację z przebiegu wojny, konkretną i rzeczową, kończąc ją ulubioną frazą: „Salve pater patriae.” (w.362) Kronikarski charakter tego utworu wspaniale nadawał się do prezentowania stanowiska strony polskiej zarówno w kraju jak i za granicą. Agresorzy przedstawieni zostali tu jako Persowie, a księcia moskiewskiego porównał autor do Kserksesa i Dariusza. Sam król zestawiony został z Aleksandrem, pogromcą Persów, którego wypowiedź w utworze na temat pychy, przynoszącej nieszczęście i zło oraz klęskę zbyt pewnym zwycięstwa rywalom (nadmiernie ufającym swej liczbie a nie rozumowi), doskonale wpisywała się w przekonania humanistów, że to właśnie pycha jest źródłem największych nieszczęść (np. Erazm z Rotterdamu, Metoda teologii, w: Trzy rozprawy, Warszawa 2000, s. 339). Specyficzny klimat tekstu buduje poeta poprzez użycie wyrażenie „Principis Ephesio”, w którym zapis drugiego wyrazu jest odwołaniem do greckiego wzorca. Krzycki ponadto czyni aluzję w tekście do tych, którzy spiskowali z Moskwą, a więc Albrechta Hohenzollerna, Cesarza Maksymiliana oraz zakonu inflanckiego. Zauważmy, że utwór doskonale nawiązuje do tytułu całego zbioru wydanego przez prymasa Łaskiego. Znaczenie tych ustaleń można w pełni zrozumieć w kontekście badań J. Kowalczyka, który zauważył, że wśród panoplii wypełniających lizeny arkady ołtarzowej występują dzbany i misy a w analogicznej dekoracji arkady nagrobka motywy antyczno-militarne, przede wszystkim medalion na skrzyżowanych tarczach z popiersiem króla Zygmunta w rzymskim hełmie ozdobionym rogami i łuskowej zbroi przypominający wizerunek Aleksandra Wielkiego (Mossakowski, s. 232-233).

Odnotować należy jeszcze takie teksty Criciusa z motywem Pater Patriae, jak Cantilena de victoria Moscitica in laudem Sigismundis regis Polonia: „Ut quem nunc patriae patremSub imagine Sigismundi Regis Poloniae: „omnibus Pater Patriae, et decus specimen Principum Christianorum…” Zaprezentowane dzieła świadczą o tym, że koncepcja panowania była gotowa na długo przed przyjazdem Berrecciego do Polski (ok. 1516 r.) Pracowali nad nią podkanclerzy K. Szydłowiecki i P. Tomicki, którzy niemalże nadzorowali wydanie politycznych wierszy Krzyckiego (wtedy jeszcze podkanclerzy oddelegował do pomocy Polakowi Włocha S. Amato). W tych działaniach współuczestniczył również prymas Jan Łaski, o czym świadczy wydanie włoskie dzieł z cyklu orszańskiego (oczywiście wszystko odbywało się za zgodą i akceptacją króla). Krzycki, pisząc swe oficjalne wiersze, wypowiadał się przede wszystkim jako przedstawiciel określonego środowiska politycznego, dlatego z wielką uwagą czytano jego nawet pozornie niewinne utwory. dedistis/ Illustret teneatque solus orbem.” (w. 3 – 4), oraz późniejszy

Wydaje się więcej niż prawdopodobne, że Berrecci dobrze znał koncepcję polityczną, program ideowy Kaplicy, do którego następnie dobierał materiał. W jego działaniach nie mogło być przypadkowości. Nie mógł zaproponować dekoracji, która stałaby w sprzeczności z całą dotychczasową polityką propagandową, gdyż byłaby nierozumiana. Sam wybór np. motywu gigantomachii w kontekście znanych ówcześnie dekoracji grobowców królewskich, ale i Orszy wydawał się wręcz oczywisty. Jeśli dodamy do tego fakt, że motywem „monstrów” posługiwał się Krzycki w oficjalnych tekstach, dzięki czemu był on zrozumiały w polskich realiach, zyskując znaczenie propagandowe, to wtedy jeszcze łatwiej przyjdzie nam zrozumieć ograniczoną rolę artysty w kreowaniu programu ideowego Kaplicy.  Ten uniwersalny temat w polskich realiach nabierał bowiem szczególnego znaczenia i aktualności. Rzecz nie w wyrafinowanych interpretacjach, neoplatonizmie, ale w prostocie przekazu i oczywistości, bo tylko wtedy grobowiec królewski mógł pełnić funkcję propagandową (Estreicher). A z tego punktu widzenia najważniejsze w motywie były: a) nazwa monstrów – giganci, b) ich liczba – wielu, c) zdradziecki, ale odparty przez Dzeusa atak na bogów. Dlaczego giganci? Bo w sposób najprostszy kojarzyli się z wrogimi Polsce „gigantami” ówczesnej polityki takimi jak książę moskiewski Wasyl III, cesarz Maksymilian I Habsburg czy wielki mistrz Albrecht Hohenzollern, a nawet mistrz zakonu inflanckiego. Ich układ i atak był śmiertelnym zagrożeniem dla ojczyzny, dlatego zwycięstwo Zygmunta i rozbicie tego sojuszu było tak wielkim sukcesem króla. Z tej perspektywy przyrównywanie go do Aleksandra Macedonskiego czy Herkulesa nie było przesadą, ponieważ doskonale mieściło się to w logice całej kompozycji a także nie kłóciło się z historycznymi faktami (wyraźną sprzeczność, pomiędzy faktografią a konwencją, dostrzeże się w literackich próbach uwznioślania wojny pruskiej przez S. Tarłę). W polskiej literaturze przede wszystkim Krzycki słynął z umiejętnego i bardzo trafnego mówienia o współczesności językiem mitów, unikając charakterystycznej dla wielu tekstów humanistycznych przesady czy erudycyjnego popisu, np. w Epithalamium Divi Sigismundi Primi et Inclitae Bonae Reginae Poloniae. Motyw walki bogów z gigantami jak żaden inny nadawał się do ukazania niezwykłego zwycięstwa Zygmunta ze względu na skalę, rozmach i uniwersalny język. Niemożliwością przecież było, z powodów politycznych, aby uczynić czytelną aluzję do cesarza czy siostrzeńca króla. Należało to zrobić poprzez subtelny, pełen symboli, język sztuki., który wnosił do dekoracji zarówno treści eschatologiczne i etyczne, jak i wpisywał się w długą tradycję obecności tego motywu w grobowcach władców.

Ostatnią kwestią, do której chciałbym się odnieść, jest wyjaśnienie, skąd w dekoracji pojawiły się przedstawienie Charybdy i Scylli. Otóż motyw ten, dość często występujący w humanistycznych utworach, pojawia się również w epitalamionie Krzyckiego: „To na myśl mi przychodzą znów wojenne chwały,/Kiedy spoglądać mogłem na chorągwie w szykach/ I na rycerzy mężnych, którzy przez Charybdy/ I Scylle w głąb moskiewskich ziem szli…” i jest on równie dziwnie usytuowany jak ten w Kaplicy, ponieważ w tekście nie ma innych bezpośrednich odwołań do Odysei (Eneidy). Z kontekstu wynika, że poeta wspomina tu wojenne chwały króla, a więc przywołał zwycięstwo w wojnie moskiewskiej. Rozwińmy zatem tę cząstkową metaforę. Jeśli wojsko szło przez Scylle i Charybdy, tzn., że tym, który mu przewodził, był Odyseusz, czyli król. Co prawda w tekstach Krzyckiego Zygmunta nie pojawia się jako Odyseusz (byłoby to zbyt kontrowersyjne), ale w Ad serenissimum Dominum Sigismundum primum… królowa Barbara została przyrównana do Penelopy (co zachwyciło S. Amato: „Equidem alteram Penelopen Nasoni cum tuam Barbaram audirem…sed animi vi gore celesti longe prostat – tua Barbara Penelope.” AT. III, s. 195) a K. Szydłowiecki  w utworach In augustissimum Sigismundi Regis Poloniae et Reginae Barbarae, (w. 31), Precatio Cricii ad regem…,( w. 17), Ad tumulum divi Casimiri…, (w. 62), a nawet w Epthafium Petro Tomicio (w.9) ukazany został jako Achates (to także dość typowa figura w poetyce humanistycznej), z kolei do Tomickiego w pożegnalnych słowach swego listu zwrócił się siostrzeniec jak do Nestora („Vale decus praesulum et vive ut dignus Tithonum et Nestora”). Co ciekawsze, tym mianem określił poeta również króla w kolejnym utworze z cyklu orszańskiego zatytułowanym przez Morawskiego Altera Cantilena: „Di tibi Nestoream tribuant, rex maxime, vitam… (w. 15). Wynika z tego, że w środowisku dworskim swobodnie posługiwano się określeniami z Homera i Wergiliusza, że wprowadzenie, jako elementu dekoracji, Scylli i Charybdy było jak najbardziej zgodne ze sposobem myślenia tych ludzi. W tym okresie Krzycki nigdy nie krył swojego uwielbienia dla Homera, do którego miłość zaszczepił mu boloński ukochany hellenista, profesor i poeta Antonio Urceus, zwany Codrusem (Żebrakiem). Widać to w liście do Tomickiego, w którym żartobliwie porównał siebie do komara, a Homera do słonia („Qua una sorte vel ipsi Homero, ei alioquin ut culex elephanto par sim comparandus.”) czy gdy pisał wujowi, że król wozi w skrzyneczce jego dzieła jak Aleksander Wielki epopeję Homera. Z kolei w liście do Erazma z grudnia 1525 r. wspomina również o tym wydarzeniu, pisząc: „Tak więc mnie, nędznego komara, spotkał honor boskiego Homera,.” do dzieła którego odwołał się w epitalamionie In augustissimum Sigismundi Regis Poloniae et Reginae Barbarae, w  Encomia divi Sigismundi…, Ad serenissimum Dominum Sigismundum primum…, a nawet w Deploratio immaturae mortis divae Barbarae, reginae Poloniae (cierpienie Zygmunta poeta przyrównał do cierpienia Achillesa po stracie Bryzeidy: „Sic etiam rapta Briseide fortis Achilles/ Flebat non coniux quamvis…”- to właściwie jedyne odniesienie do mitologii w tym utworze [występują jeszcze Parki]; artysta po raz kolejny motyw z eposu Homera zinterpretował na wzór Owidiusza.).
[7] „Na wyniosłych kolumnach wznosi się pałac Słońca, połyskujący złotem, siejący ognie blach miedzianych. Jaśnieją sklepienia z kości słoniowej. Dwuskrzydłe bramy lśnią kute ze srebra.”
[8] M. Fabiański, Złoty Kraków, Kraków 2010, s.159.
[9] Morawski K., Historya Uniwersytetu Jagiellońskiego., Kraków 1900, t. 2, s. 253.
[10] „Zmienił mnie, Florę, sztuką Apelles w Lukrecję – / Któż przyzna sztuce mniejszą niż naturze moc?” (tłum. E. Jędrkiewicz) O tym, że Apelles był postrzegany przez humanistów jako najważniejszy malarz starożytnej Grecji, przekonuje wiersz Dantyszka Poeta poleca Zygmuntowi Pieśń weselną na ślub Zygmunta z Barbarą: „Wizerunek malować Aleksandra niegdyś/ Jedynie się Apelles ważył sławny z Kos.”
[11] A. Miłobędzki, Architektura i społeczeństwo, w:  Polska w epoce Odrodzenia, red. A. Wyczański, Warszawa 1970., s. 261-262. Krzyckiemu udało się wznieść od fundamentów trójnawową bazylikę z centralizującą częścią wschodnią, wzorowaną na rzymskich bazylikach z przełomu XV i XVI wieku. Wzorcem budowlanym mógł być m.in. kościół augustianów Sant’Agostino. Przy budowie zachowano partie dawnych murów, dokładnie wykorzystano przy ich wznoszeniu granitowe ciosy z rozebranej katedry romańskiej. W ten oto sposób powstała pierwsza renesansowa katedra na północ od Alp. Nie była ona renesansowa tylko w formach, ale i w planie łacińskiego krzyża z kopułą na skrzyżowaniu.[11] „Był to idealny układ włoskich teoretyków – jak pisał A. Miłobędzki – architektury, wpisujących w takie plany, zgodnie z antropomorficznymi spekulacjami humanistów, rysunki figury ludzkiej.”[11] Katedra została zaprojektowana zgodnie z teoretycznymi założeniami Francesco di Giorgio Martiniego i Leonarda da Vinci. Należy przy tym pamiętać, że w tym czasie najwięksi fundatorzy wznosili albo „późnogotyckie budowle (jak kanclerz Krzysztof Szydłowiecki czy Seweryn Boner), albo na przemian z renesansowymi (jak biskup Piotr Tomicki). Ten artystyczny eklektyzm reprezentuje świetnie prymas Jan Łaski (…).” (s. 263 – 264)
[12] Sokołowski M., Stosunek Andrzeja Krzyckiego do sztuki, „Sprawozdanie Komisji do Historii Sztuki w Polsce” t. 6, Kraków 1900.
[13] Knapiński R., Późnogotycki pastorał biskupa Andrzeja Krzyckiego w skarbcu katedry płockiej, „Studia Płockie” t. IX, 1981.
[14] M. Walicki, Epitafium Jana Sacrana, w: „Biuletyn Historii Sztuki i Kultury” 1954, nr 1, s. 40.
[15] K. Kuczman, Renesansowe głowy wawelskie, Kraków 2004, s. 97.
[16] J. Sikorski, Prywatne życie Mikołaja Kopernika, Olsztyn 1973, s. 27.
[17] Codrus był człowiekiem wolnomyślnym i pozbawionym przesądów, znakomitym hellenistą, popularyzatorem kultury greckiej, doskonałym polemistą i mówcą. Nie bez znaczenia był zapewne fakt, iż był on jednocześnie cenionym teoretykiem i poetą, który budził w studentach entuzjazm i podziw dla wszystkiego, co dotyczyło starożytnej Grecji, w szczególności pozostawał pod przemożnym wpływem i urokiem Homera. Trudno się zatem dziwić, że Codrus wywarł znaczący wpływ na twórczość Criciusa. Widać to zwłaszcza w epitalamiach wzorowanych na Ad Joannem Bentivolum Secundum de ostentatione armorum czy w Epitafium dla Korybuta, będącym w dużym stopniu przeróbką hymnu homeriatów. Od Codrusa uczył się Krzycki lekceważenia naśladowców Cycerona, szukania własnej drogi, w czym utwierdzała go również twórczość wielkiego przyjaciela mistrza Angelo Poliziano. Ten poeta humanista, profesor literatury greckiej oraz łacińskiej nazywał cyceronistów papugami i z politowaniem mówił o tym, że umieją tylko chodzić cudzymi ścieżkami. Codrus nie unikał w swej twórczości prowokacji, nie bał się skandalu, ostrej erotyki, ciętości języka, co musiało być bliskie Criciusowi, skoro pod jego wpływem napisał, wzorowany na Politiano, satyryczny epigramat Na biskupa płockiego, Erazma Ciołka, który bawiąc w Rzymie jako poseł Zygmunta I starał się o kapelusz kardynalski.[17] Andrzej od swego nauczyciela i jego przyjaciół przejmował neoplatońskie sądy o wyjątkowym charakterze sztuki i artysty, którego twórczość urzeczywistnia idee oraz zbliża do boskości. Podzielał zachwyt mistrza nad kulturą grecką. Nie zdążył jednak opanować greki, gdyż przeszkodziła temu śmierć profesora. Ale zaszczepiona miłość zaowocuje w późniejszym okresie ścisłymi związkami Criciusa z polskimi grecystami jak Mikołaj Czepel, Jan Lubrański czy Silvio Amato. W roku 1500 Krzycki był już na tyle wyróżniającym się uczniem Codrusa, że po śmierci ukochanego profesora wybrano go do małej grupki najbardziej oddanych mu studentów, którzy ciało mistrza zanieśli na barkach do grobu. O tym zdarzeniu Andrzej wielokrotnie będzie publicznie z dumą opowiadał. Innym pośrednim świadectwem szczególnego związku Criciusa z Codrusem są słowa Piotr Kmity, powinowatego Krzyckiego, który po śmierci prymasa pisał do Stanisława Kilowskiego, że w latach włoskich Codrus był wychowawcą Andrzeja. Słowa te sugerują, że duchowym ojcem poety w czasie studiów w Bolonii nie był, jak się przyjęło sądzić, Piotr Tomicki, lecz właśnie włoski uczony i poeta.
[18] A.T., V, s. 309.
[19] M. Kopernik, Wybór pism, Kraków 1920, s. 46-47.
[20] „By-ć nie zdumiała, gościu, ozdobność kaplicy/ Tej oto czy też rzeźb jej Fidiaszowy kunszt/ Wiedz, że ją stawił Zygmunt, co także wzniósł zamek/ Lecz to dzieło wspanialsze – i słuszniej jest tak./ Niech nikt nie sądzi, że gmach budując doczesny/ Wiecznego przebywania zlekceważył dom.” (tłum. E. Jędrkiewicz).
[21] M. Fabiański, op.cit., s. 180-181.
[22] Ibidem, s.181.
[23] Przywołując greckie powiedzenie, że gdybyśmy jasno mówili, to pospolitość i głupotę wielu zdemaskowalibyśmy, przestrzega kapłanów, by nie byli Momosami i Ciceronistami. Daje zarazem doskonały przykład jasności i prostoty języka, gdy przedstawia własne redakcje/wersje modlitw, np. „Przyjm Święta Trójco tę ofiarę, jaką Tobie składam, na pamiątkę Męki Pana naszego Jezusa Chrystusa, aby podobając się Tobie, doprowadziła mnie, i wszystkich wierzących, przez których została złożona, przed oblicze Twoje, Naszego Pana Jezusa Chrystusa, Życie Wieczne.” (tłum. L. Barszcz, B. Leszkowicz-Barszcz)